Vichai Srivaddhanaprabha został właścicielem Leicester City w 2010 roku, kiedy klub występował w Championship. Cztery lata później on, trenerzy i piłkarze świętowali awans do Premier League, a w 2016 roku zostali sensacyjnymi mistrzami Anglii. Wszyscy w klubie uwielbiali tajskiegeo biznesmena i wyrażali się o nim w samych superlatywach. Nic więc dziwnego, że po katastrofie helikoptera, w której zginął, w ekipie "Lisów" zapanowała prawdziwa żałoba.
Wzruszający list do tragicznie zmarłego właściciela klubu opublikował m.in. Kaper Schmeichel. Duńczyk był jedną z pierwszych osób na miejscu wypadku. Gdy tylko się o nim dowiedział, wybiegł ze stadionu i obserwował płonącą maszynę - Nie mogę w to uwierzyć. Jestem zdruzgotany, mam złamane serce. To wydawało się kompletnie nierzeczywiste - napisał bramkarz Leicester.
- Trudno opisać słowami to, jak wiele znaczyłeś dla tego klubu i całego miasta. Wszyscy wiedzieliśmy o inwestycjach, jakie Ty i Twoja rodzina poczynili w klubie. Było w tym jednak coś więcej. Dbałeś nie tylko o klub, ale i społeczność. Twoje nieskończone datki na rzecz miejscowych szpitali i organizacji charytatywnych nigdy nie zostaną zapomniane. (...) Zainspirowałeś mnie, a ja Ci uwierzyłem. Sprawiłeś, że zacząłem wierzyć, że nie ma rzeczy niemożliwych. Bez Ciebie i Twojej rodziny nic, co osiągnęliśmy by się nie wydarzyło. Pozwoliłeś mi doświadczyć rzeczy, które wydawały się tylko fantazją. Sprawiłeś, że moje marzenia się spełniły - wyznał w liście Schmeichel.
W szoku po tragedii, do której doszło po ligowym meczu "Lisów" z West Hamem, byli też polscy piłkarze związani niegdyś z klubem - Marcin Wasilewski i Bartosz Kapustka, który jest obecnie wypożyczony z Leicester do Belgii.
- Nie mogę w to uwierzyć. Jedna z najbardziej życzliwych i pozytywnych osób, które spotkałem. Dziękuję Ci za wszystko. Nigdy cię nie zapomnę. Spoczywaj w pokoju - napisał młody skrzydłowy. - Wielki smutek. Nie potrafię tego opisać słowami. Niezwykły człowiek, dziękuję ci za wszystko - dodał "Wasyl".