FC Barcelona chciała wymazać z pamięci to, co stało się w rewanżowym spotkaniu półfinału Ligi Mistrzów na Anfield Road. Choć Barca miała trzy bramki zapasu z pierwszego meczu, Liverpool w drugim starciu rozbił rywali 4:0 i awansował do finału tych elitarnych rozgrywek. Dla kibiców z Katalonii był to ogromny cios, bo podobna sytuacja miała miejsce przed rokiem.
Gorycz ogromnej porażki miała zostać nieco osłodzona w finale Pucharu Króla. Barcelona po raz szósty z rzędu zameldowała się w decydującym spotkaniu tych rozgrywek. Ostatni finał przegrała w 2014 roku, gdy mierzyła się z Realem Madryt. Tym razem musiała stoczyć bój z Valencią. Okazało się, że "Nietoperze" mają patent na Barcę i po niesamowicie emocjonującym meczu wygrali 2:1.
Był to kolejny cios dla kibiców z Camp Nou. Nie może więc dziwić ogromna krytyka, jaka spadła na piłkarzy i trenera. Mario Kempes, mistrz świata z Argentyną i król strzelców z 1978 roku winnego ostatnich porażek widzi również w osobie Messiego. - Wcześniej widziałem w Messim zawodnika, który gra dla drużyny, a teraz widzę, że stał się bardzo samolubny - powiedział były piłkarz.
- Kiedy Messi jest na boisku, musisz być cały czas skoncentrowany, bo nigdy nie wiesz, w którym momencie cię skarci. Ostatnio jednak trochę spuścił z tonu i widzę, że coraz więcej rzeczy chce robić sam - dodał Kempes a w dodatku porównał Messiego do Cristiano Ronaldo. - Stał się przeciwieństwem Ronaldo, który teraz bardziej gra dla zespołu - uważa Argentyńczyk.