Transfer Lewandowskiego do Barcelony to zdecydowanie największy hit letniego okna transferowego. Przenosinami polskiego napastnika z Bayernu Monachium żyje cały świat, a pierwsze chwile "Lewego" w nowym klubie były bacznie obserwowane i szeroko komentowane. Kapitan reprezentacji Polski trafił do "Blaugrany" w niefortunnym momencie, gdy drużyna rozpoczęła już przedsezonowy obóz w Stanach Zjednoczonych. W związku z tym pierwsza prezentacja Lewandowskiego w Miami pozostawiła wiele do życzenia, a sparingi rozegrane za oceanem wywołały konsternację. Między innymi z powodu numeru, z którym występował najlepszy piłkarz świata 2020 i 2021 roku. Pierwsze mecze rozegrał z "12" na plecach, choć od wielu lat kojarzony jest z numerem 9. Ukochaną cyfrę otrzymał dopiero po powrocie do Barcelony, ale szybko pokazał, że z nią na koszulce czuje się dużo lepiej. Tomasz Hajto tonuje jednak radosne nastroje po świetnym występie Lewandowskiego przeciwko Pumasowi UNAM.
Hajto wylał frustrację. Odczuwa ogromny żal do FC Barcelona
- Jeśli chodzi o ten pierwszy mecz, to pokazał klasę. Wyglądało tak, jakby Barcelona grała - z całym szacunkiem - z jakąś drużyną z Tunezji. Tam była tak przepaść umiejętności każdego piłkarza. Fajnie, że strzelił gola, ale realna ocena gry Robert będzie możliwa po meczach z zespołami TOP 6 w La Liga - powiedział były piłkarz m.in. Schalke w rozmowie z Polsatem Sport. Po pierwszym meczu Lewandowskiego na Camp Nou wrócił też do niezrozumiałych chwil ze Stanów Zjednoczonych, gdy jedna z największych gwiazd światowej piłki musiała występować z numerem 12.
Lewandowski zachwycił kibiców w pierwszym meczu z "9" na plecach!
- Jedna rzecz była dla mnie niezrozumiała. Wszystko było perfekcyjnie przygotowane, Robert pojechał do Stanów i musiał zagrać z numerem "12". To dla mnie niesmak, duże niedopatrzenie. Mnie to trochę zabolało. Dlatego nie oglądałem prezentacji. Uważam, że zasłużył na to, żeby "9" czekała na niego na treningu - wypalił Hajto. Na szczęście po powrocie do Barcelony cała sytuacja została wyjaśniona i Lewandowski przejął numer 9. Gorzej, że na dwa dni przed rozpoczęciem ligowego sezonu wciąż nie jest oficjalnie zarejestrowany w klubie i na ten moment nie może wystąpić przeciwko Rayo Vallecano.
Listen to "SuperSport" on Spreaker.