Styczeń 2007: na warszawskiej giełdzie akcje osiągają rekordowe wartości, a na transferowym rynku znakomite notowania ma piłkarz i inwestor giełdowy w jednym - Radosław Matusiak. Styczeń 2008: na stołecznym parkiecie bessa, akcje pikują w dół, a "Radomatu" próbuje wyjść z ostrego zakrętu, na którym znalazła się jego kariera.
Chory i leży w łóżeczku
W miniony weekend dla polskiego napastnika znów zabrakło miejsca w składzie SC Heerenveen. Choć akurat tym razem jest usprawiedliwiony.
- Radka zmogła choroba. Od tygodnia leży w łóżku z gorączką - opowiada ojciec i menedżer piłkarza Janusz Matusiak. Niestety, nawet kiedy reprezentant Polski jest zdrowy, ma ogromne kłopoty z grą w holenderskim klubie. Taką sytuacją coraz bardziej zniecierpliwiony jest selekcjoner reprezentacji Polski Leo Beenhakker, który nie powołał Matusiaka na rozpoczynające się w tym tygodniu zgrupowanie reprezentacji Polski na Cyprze.
- Jeśli w Heerenveen zostanie Brazylijczyk Alves, to dla Matusiaka najlepszym wyjściem byłoby wypożyczenie do innego klubu. On musi grać! - mówił w ostatnim wywiadzie dla "Super Expressu" trener kadry.
Brazylijczyk musi odejść
Wszystko wskazuje na to, że największa gwiazda Heerenveen, Alves, zimą klubu nie zmieni. A wtedy szanse Polaka na grę będą znikome.
- Radek zdaje sobie z tego sprawę i już zaczął działać - uspokaja Janusz Matusiak. - Poszedł do działaczy trzy tygodnie temu, ale wtedy usłyszał, że jest niezbędny. Widząc jednak, jak rozwija się sprawa z Alvesem, postanowił raz jeszcze porozmawiać z prezesami. Do decydującego spotkania dojdzie już jutro - zdradza ojciec zawodnika.
Matusiakowi zależy na tym, żeby w ostatnich miesiącach przed EURO 2008 regularnie grać w pierwszym składzie. I jest już nawet klub, który mógłby mu to zagwarantować. O "Radomatu" dopytuje się jeden z zespołów środka tabeli ligi holenderskiej.
- Tylko żeby w ogóle myśleć o zmianie klubu, to najpierw Radek musi porozumieć się z działaczami - podkreśla Matusiak senior.
Mądry chłopak nie jest stratny
Ojciec piłkarza nie ma wątpliwości, że jego syn poradzi sobie z problemami boiskowymi co najmniej równie dobrze, jak ze... spadkiem giełdowych notowań. Jeszcze do niedawna Matusiak najchętniej inwestował właśnie w akcje, ale wiedział, kiedy zmienić strategię.
- Mądry chłopak, wyczuł niebezpieczeństwo. W odpowiednim momencie sprzedał to, co powinien i na pewno nie jest stratny - chwali syna Janusz Matusiak. Oby z podobną rozwagą pokierował teraz swoją karierą piłkarską.