"Super Express": - Trudno oprzeć się wrażeniu, że te eliminacje zostały przegrane dużo wcześniej niż w Charkowie...
Jakub Błaszczykowski: - Tych kluczowych momentów było kilka. Trzeba zacząć chyba od tego meczu z Czarnogórą w Podgoricy. Prowadziliśmy 2:1 i mieliśmy przewagę jednego zawodnika. A mimo wszystko pozwoliliśmy rywalom odebrać nam zwycięstwo. Podobne sytuacje miały miejsce w kolejnych meczach. Powinniśmy byli wygrać w Kiszyniowie z Mołdawią, a zremisowaliśmy, mimo że mieliśmy mnóstwo sytuacji. Podobnie było w meczu z Czarnogórą w Warszawie. W rezultacie wyniki, które osiągaliśmy, nic nam nie dawały. Skończyło się tym, że nie jedziemy na mundial.
Zobacz również: Polska - Anglia. Robert Lewandowski dla SE i gwizdek24.pl: Brakuje nam piłkarskiego szczęścia [WYWIAD]
- Przez większość meczu niezła gra, ale jednak porażka z Ukrainą 0:1. Widzisz jakiś promyk nadziei na to, że ta drużyna wreszcie może zacząć wygrywać, że zawojuje kolejne eliminacje?
- Mieliśmy swoje sytuacje i tworzyliśmy je po ładnych akcjach. To jest pozytyw. Jedyna rzecz, która zawsze boli, to fakt, że człowiek nie jest słabszy od przeciwnika, popełnia jeden błąd i przegrywa mecz. Na takim wysokim międzynarodowym poziomie, jeśli nie wykorzystujesz dwóch, trzech sytuacji, to trudno wygrać mecz. Zważywszy na to, że przeciwnik jest do bólu skuteczny, jak to pokazała Ukraina.
- Co zadecydowało o klęsce w eliminacjach? Brak umiejętności, a może szczęścia?
- Nie chciałbym tego tak tłumaczyć, bo to mija się z celem. A może to my nie przyciągnęliśmy tego szczęścia do siebie? Być może w pewnym momencie zabrakło trochę pracy z naszej strony. W trakcie eliminacji było dużo kontuzji, więc to normalne, że trzeba było składem rotować.
Przeczytaj także: Dariusz Wdowczyk: Każdy trener marzy o prowadzeniu reprezentacji
- Znajdziecie mobilizację na mecz z Anglią?
- Oczywiście. Powalczymy o... trzy punkty. Może i nic nam nie dają, ale dla nas, piłkarzy, będzie to dobry prognostyk na przyszłość, że jednak mamy ten potencjał i możemy grać jak równy z równym z silnym przeciwnikiem.