Wygląda na to, że libacja, którą Artur Boruc (28 l.) urządził podczas zgrupowania we Lwowie, nie była tylko jego pojedynczym wybrykiem. Zdaniem szkockiej prasy polski bramkarz Celticu Glasgow baluje ostatnio coraz częściej, a menedżer "The Bhoys" pomału traci cierpliwość.
Jak donosi "Daily Record", ostatni skandal na Ukrainie, którego skutkiem było wykluczenie Boruca z reprezentacji, to tylko wierzchołek góry lodowej. Polak upija się podczas zgrupowań również w klubie, za co niedawno musiał zapłacić gigantyczną karę - 50 tysięcy funtów! ("Arczi" zarabia tyle w dwa tygodnie).
Podczas obozu przygotowawczego w Holandii Artur, mimo wyraźnych zakazów trenera Strachana, po sparingu z Feyenoordem Rotterdam upił się w hotelowym pokoju. Sytuacja do złudzenia przypomina tę ze Lwowa, ale - jak widać - Boruc nie wyciągnął żadnych wniosków. Czyżby nie potrafił się już kontrolować?
Po doniesieniach o kolejnej libacji z udziałem Boruca menedżer Strachan jest wściekły, zamierza zadzwonić do Leo Beenhakkera, by poznać szczegóły.
- Na razie nie rozmawiałem z Borucem, ale kiedy tylko zapoznam się z faktami, podejmiemy odpowiednie decyzje - powiedział wyraźnie zdenerwowany podczas konferencji prasowej.
Artur oczywiście bagatelizuje całą sprawę. Tyle że Beenhakker szybko rozwiał wszelkie wątpliwości, zapewniając, że zachowanie Boruca, Dudki i Majewskiego było skandaliczne i nie miał innego wyjścia - musiał ich ukarać. Czy Boruc w porę oprzytomnieje?
"Dlaczego? Artur!", "Zawiodłam się, byłeś moim idolem. Dlaczego akurat Ty?" - piszą na oficjalnej stronie gwiazdora jego rozczarowane fanki.