Kiedy w 28. minucie biegnący z piłką Eduardo minął Boruca, polski bramkarz zrobił wszystko, żeby go nie sfaulować. Brazylijczyk z chorwackim paszportem nie miał już szans trafić do jego bramki, więc Artur w ostatniej chwili schował ręce, żeby arbiter Manuel Mejuto Gonzalez nie miał żadnych wątpliwości, że karny "Kanonierom" się nie należy. Napastnik Arsenalu w teatralny sposób "zanurkował", a sędzia... wskazał na jedenasty metr.
Boruc wpadł w prawdziwą furię. Najpierw wrzeszczał do arbitra, wygrażając mu palcem, potem wściekle machał rękami, klnąc jak szewc. Na koniec podbiegł do Eduardo i przez chwilę się wydawało, że pobije filigranowego piłkarza. - Ty piep... oszuście! - krzyczał w ucho przerażonemu "Kanonierowi".
Artur nieco przeholował i miał szczęście, że sędzia kalosz nie wyrzucił go z boiska. Ale trudno się dziwić jego frustracji. W tym momencie było 0:0 (w pierwszym meczu Arsenal wygrał 2:0) i stracona po rzucie karnym bramka podcięła skrzydła graczom Celticu. Londyńczycy wygrali 3:1 i bez problemu awansowali do Ligi Mistrzów.
A piłkarze i działacze "The Bhoys" domagają się teraz, żeby UEFA zawiesiła Eduardo. Za tak haniebne oszustwo należy mu się surowa kara!