Seweryn Gancarczyk

i

Autor: Cyfrasport Seweryn Gancarczyk grał w ukraińskich klubach

Były reprezentant Polski o wojnie na Ukrainie. „Rosjanie zgotowali tam piekło”

2022-03-02 17:47

Seweryn Gancarczyk (41 l.) z przerażeniem obserwuje to co się dzieje na Ukrainie po agresji Rosji. Były obrońca reprezentacji Polski występował w trzech ukraińskich klubach: Wołyń Łuck, Arsenał Kijów i Metalist Charków. Dwa największe miasta najbardziej cierpią ze strony rosyjskiego najeźdźcy.

„Super Express”: - Jak patrzy pan na to, co dzieje się w Ukrainie?

Seweryn Gancarczyk: - Serce mi krwawi. Nie mogę uwierzyć w to, co widzę każdego dnia. W najczarniejszych snach trudno było sobie wyobrazić, że dojdzie do takiej sytuacji. Tyle że to nie sen. Ukraińcy to mili, sympatyczni i otwarci ludzie. Jak to możliwe, że w XXI wieku obserwujemy takie wydarzenia. Dlaczego Władimir Putin dopuścił, aby wojsko wkroczyło na terytorium niepodległego kraju i z zimną krwią zabijało niewinnych ludzi?! Najgorsze, że nie wiemy, co takiemu człowiekowi - choć nie wiem, czy on zasługuje, aby tak go określać - wpadło do głowy i co on sobie ubzdurał. To przechodzi ludzie pojęcie.

- Działania wojenne toczą się w wielu miastach. Pod ostrzałem Rosjan są m.in. Kijów i Charków.

- To przerażające, co tam się dzieje. Mieszkałem w Charkowie przez 3,5 roku. Właśnie niedaleko placu Wolności, gdzie ostatnio był wielki wybuch i zginęli ludzie. Łzy się do oczu cisną, gdy na to patrzę.

- W Charkowie ma pan znajomych?

- Mieszka tam mój przyjaciel Serhij Baryłko, z którym grałem w Metaliście. Nie zdążył opuścić Charkowa. Liczył, że nie dojdzie do tego, ze Rosjanie wkroczą na Ukrainę. Ma dom na obrzeżach miasta. Jest w nim z żoną i dwójką dzieci. Muszą i tak większość czasu spędzać w piwnicy. Chce się zatroszczyć o bezpieczeństwo rodziny. Staram wyobrazić sobie, co oni czują i przeżywają w takich chwilach. Przecież strach i lęk towarzyszy im przez cały czas. Nie wiadomo, co przyniesie kolejna godzina. Sytuacja jest dynamiczna. Serhij wie, że musi być wytrwały, bo trzeba chronić dzieci. Każdego dnia trzeba mówić im coś pozytywnego, aby to przetrwać.

Wiemy, kiedy Polska pozna swoją przyszłość w barażach mistrzostw świata. PZPN dostał obietnicę

- Jak radzi sobie w tym koszmarnym okresie?

- Jest przerażony. Każdy czułby się tak samo. Gdy ostatnio rozmawialiśmy to mówił, że ma nadzieję, że rozmowy między Rosją i Ukrainą przyniosą efekt, że sytuacja się uspokoi. Mówił, że Rosjanie coraz bliżej podchodzą, że niedaleko od niego, w lesie utworzyli sobie bazę. Martwi się o rodziców, którzy mieszkają bliżej centrum. Sytuacja w mieście jest dramatyczna, bo Rosjanie nie kalkują i atakują cywili. To jest najgorsze. Nie rozumiem, jak można w ten sposób postępować.

- Rosyjskie rakiety spadają w Charkowie na osiedle mieszkaniowe.

- Nie potrafię pojąć dlaczego oni rozwalają to państwo, niszczą budynki. Nie wiem, jak ci ludzie później będą egzystować. Trzeba się modlić, aby ta wojna jak najszybciej się skończyła. Ale przecież po niej trzeba będzie odbudować to wszystko ze zniszczeń i wrócić do codzienności. Będzie ciężko. Współczuję narodowi ukraińskiemu tego piekła, które zgotował im Putin i jego wojsko.

- Kiedy ostatni widział się pan z Baryłko?

- W listopadzie ubiegłego roku Serhij był u mnie na urodzinach. Skończyłem 40 lat. W maju zostałem zaproszony na benefis Metalista. Obecna kadra miała zagrać pokazowy mecz z byłymi piłkarzami. Ostatni raz byłem w Charkowie przed trzema laty. Nie sądziłem, że dojdzie do takich wydarzeń jakich teraz jesteśmy świadkami.

Wiadomo, co dalej z Tomaszem Kędziorą. Czesław Michniewicz zdradził tajemnicę piłkarza, dostał specjalne pozwolenie

- Czy pana znajomy będzie walczył z Rosjanami?

- Trudno mi powiedzieć, jak jest w jego przypadku. Zapewne jak zajdzie taka potrzeba to pójdzie i będzie bronił kraju. Widzę, że jest duża mobilizacja w szeregach Ukraińców. Jeśli ta sytuacja będzie się przedłużała to każdy sięgnie po broń.

- Czy wie pan co się dzieje u innych kolegów z Metalista?

- Moja żona przez media społecznościowe jest w kontakcie z innymi koleżankami. Jedna ukrywa się w Kijowie w schronie z małymi dziećmi. Nie zdążyła wyjechać. Pisała, że cały czas wyją syreny, które ostrzegają przed nalotami. Brakuje żywności, w sklepach są ogromne kolejki, bo każdy chce się zaopatrzyć w jedzenie. Mówiła, że władze miasta przestrzegają, aby nie wychodzić na zewnątrz. Coś strasznego. Kolejna znajoma po dwóch dniach koszmarnej podróży dotarła do Lwowa. Ucieszyła się, bo jest w lepszej sytuacji niż ludzie w innych regionach Ukrainy, gdzie toczą się walki.

Grzegorz Krychowiak nie chce grać dla Rosjan! Trwają negocjacje w sprawie rozwiązania kontraktu

Sonda
Czy wojna na Ukrainie zagraża również Polsce?
Najnowsze