Tłokiński mieszkając 37 lat w Szwajcarii widział jakie zamiany zachodzą w tamtejszej piłce. Zarówno w systemie szkolenia, jak i postępach pierwszej reprezentacji, która dołączyła do europejskiej czołówki. Trener Vladimir Petković prowadził reprezentację Helwetów przez 7 lat. Obecnie szkoleniowiec urodzony w Bośni, brany jest pod uwagę jako przyszły selekcjoner reprezentacji Polski.
Super Express: Jakim trenerem jest i jak postrzegano Petkovicia w Szwajcarii?
Mirosław Tłokiński: - Nie miałem okazji poznać go osobiście, ale śledziłem dokładnie grę i rozwój reprezentacji Helwetów po jego wodzą. Trafił na świetne pokolenie piłkarskie w tym kraju. Jest to trener o wysokim intelekcie. Znakomicie rozpracowujący zagadnienia taktyki i strategii w piłce. Od przyjaciół wiem, że jest raczej chłodny i w pewnym sensie zamknięty w kontaktach z otoczeniem, również do dziennikarzy. Na pewno się nie zmieni z racji wieku.
- Większy wpływ na sukcesy reprezentacji Szwajcarii w ostatniej 10 latach miał wprowadzony tam nowy system szkolenia czy osoba Petkovicia ?
- Oba elementy miały wpływ. Wprowadzenie nowego programu, w którym miałem okazję uczestniczyć przez prawie 2 lata miało ogromne znaczenie dla obecnej generacji ich piłkarzy. Dosyć szybko zaczęli zbierać owoce, bo w 2009 roku reprezentacja U-17 została mistrzem świata a dwa lata później drużyna U-21 wywalczyła wicemistrzostwo Europy. Na tej bazie Petković dokładając swoją wiedzą i inteligencją zbudował mocną reprezentację. Miał tam świetnych zawodników pod względem technicznym. Przypuszczam, że w Polsce byłby mocno zaskoczony w porównaniu ze Szwajcarią. Trener, który kładzie nacisk na inteligencję w grze czyli na taktykę, potrzebuje piłkarzy świetnie zaawansowanych technicznie. Może będę zbyt ostry w ocenie, ale oprócz Piotra Zielińskiego i kogoś z młodych piłkarzy, których on odkryje, nie widzę odpowiednich do jego koncepcji. Gdyby przejął Francję, to miałby 11. świetnych techników i jeszcze dziesięciu na ławce.
Były reprezentant Polski ocenia Herve Renarda. Zwraca uwagę na ten szczegół, chodzi o jego ubiór
- To jest dobrym kandydatem na selekcjonera czy nie?
- Uważam, że jest. To, że wielu naszych piłkarzy nie ma odpowiednio wysokiej techniki, nie oznacza, że Petković nie podniesie poziomu drużyny. Dzięki swojej inteligencji może wnieść coś nowego do naszej piłki i reprezentacji. Jako piłkarz miałbym wielką przyjemność pracować z takim trenerem.
- Wśród polskich trenerów widzi pan kandydata na selekcjonera?
- Zaskoczę pana, mam Polaka-cudzoziemca w jednej osobie, a jest nim Henryk Kasperczak, którego wielu traktuje jako cudzoziemca, z racji wieloletniej pracy za granicą. Nigdy nie dano mu szansy pracy z reprezentacją. Ze względu na swój wiek (76 l.) nie jest trenerem przyszłościowym na 7-8 lat, jak choćby Petković, ale to idealne rozwiązanie na postawienie fundamentu. Uważam, że powinien dostać dwóch polskich asystentów, których sam wybierze, a po jakimś czasie mogłoby nastąpić przekazanie funkcji selekcjonera jednemu z nich.
- Nikomu nie powinno wypominać się wieku, a myśli pan, że trener Kasperczak przyjąłby taką propozycję?
- Trzeba jego spytać. Ja wiem, że trenerzy w jego wieku nie są skłonni pracować w klubach, z racji codziennych treningów, częstych podróży i stresu. Natomiast praca z reprezentacją, oglądanie piłkarzy, ich wybór, wykorzystanie swojego doświadczenia byłaby odpowiednia dla Kasperczaka. Treningami od strony fizycznej, pokazywania ćwiczeń zajmowaliby się asystenci. Podobnie, jak to robią w Niemczech, a po pewnym czasie, na przykład po finałach Euro, Heniek mógłby przekazać kadrę jednemu z asystentów. Tym co powiedzą, że jest za stary, to odpowiem, że wolę 76-letniego Kasperczaka, z jego wiedzą i doświadczeniem niż 30-40 letniego trenera z Polski, nawet z sukcesami w lidze. Musi być odpowiednia linia przekazywania funkcji selekcjonera, jak w Niemczech czy Holandii, a nie tak, że co rok szukamy nowego selekcjonera po omacku.
- A ostatnia zmiana selekcjonera była konieczna? Czesław Michniewicz wykonał postawione przed nim cele.
- Nie byłem zaskoczony decyzją o zmianie selekcjonera, a wręcz byłem pierwszym krytykującym wybór Czesława Michniewicza przed rokiem. Po pierwsze z racji moralnych wynikających z wielokrotnych jego rozmów z szefem mafii piłkarskiej. Po drugie, uważam, że jest słabym strategiem pod względem intelektualnym. Nie było niczego, co fascynowałoby mnie w pracy trenerskiej Michniewicza, a szczególnie nie podobało mi się jego „tchórzostwo taktyczne”.
- Co było złego na mundialu pod względem taktycznym?
- Wiele elementów należących do trenera było niespełnionych na wyższym poziomie. Niezrozumiałe było powołanie piłkarzy nie grających w swoich klubie, lub grających bardzo mało. W moich czasach było to nie do pomyślenia. Niewykorzystany został Kamil Grosicki, najszybszy i najbardziej dynamiczny nasz skrzydłowy, który powinien we wszystkich meczach grać w końcówkach, choćby przez 20 minut. Lewandowski nie był nigdy szybkościowcem ani wyjątkowym dryblerem, tylko piłkarzem wykańczającym akcje. Dlatego trzeba było grać tak w ofensywie, żeby mu stworzyć sytuacje, a nie długą lagę na Roberta. Te elementy najbardziej raziły w występach Polaków na mundialu.
Michał Probierz selekcjonerem reprezentacji? Burza po słowach Kuleszy, kibice załamani