"Super Express": - Z jakim nastawieniem Belgowie przystępowali do Euro 2016?
- Oczekiwali nie wiadomo czego, zero skromności. Taki Kevin de Bruyne. Czytałem jego wypowiedź: "półfinał nas nie interesuje, jedziemy wygrać te mistrzostwa". Pycha olbrzymia. Dobrze, że Włosi ich skarcili.
- Może czujność Belgów uśpił ranking FIFA, w którym długo byli liderami?
- Oni byli tak napompowani, że aż z nich tryskały bąbelki. Jeszcze nie widziałem imprezy, którą ktoś wygrał przed jej startem. A Belgowie byli mistrzami już przed Euro: Hazard, Courtois, De Bruyne... Przy informacjach o nich pojawiały się duże sumy. 100 milionów za tego, 150 za tamtego. Wyglądało to tak, jakby to byli najlepsi piłkarze świata. Chwileczkę, spokojnie. Trochę im jeszcze brakuje do tego.
- W meczu z Irlandią Romelu Lukaku strzelił dwa gole. To kandydat na odkrycie czy króla strzelców?
- Mam swoje zdanie na jego temat. To jest chłopak, który ma ogromne braki techniczne i się dziwię, że tyle bramek strzela. Ale OK, dostał dwie idealne piłki na lewą nogę. Znalazł się w sytuacji bramkowej, co umie robić.
- Czego można się spodziewać po Belgach w starciu ze Szwecją?
- Dla Szwedów to mecz o życie. Patrząc na umiejętności obu drużyn, to dużej różnicy między nimi nie ma. Grałem parę razy w życiu ze Szwedami. To jest niewygodny przeciwnik, który dobrze się ustawia w defensywie i nie pozwala grać. Są silni i dobrze zbudowani.
- A gdyby Belgowie nie wyszli z grupy?
- To ich pycha zostanie skarcona. Nie było w historii belgijskiego piłkarstwa tak dużego zainteresowania zespołem narodowym jak teraz. I to po obu stronach: walońskiej i flamandzkiej.
- Któryś zespół na Euro pana mile zaskakuje?
- Węgrzy, bo przed turniejem nikt na nich nie stawiał. Francja robi to, co się od niej oczekuje, ale minimalnym nakładem bramkowym. Są jednak dalej wielkim faworytem. Grają u siebie, mają za sobą mury.