Hiszpan strzelił w poniedziałkowy wieczór na Emirates Stadium gola, asystował przy trafieniu Theo Walcotta, a także miał duży udział w akcji, po której bramkę strzelił Alex Song. To dzięki Fabregasowi "Fabian" pewnie uniknie krytyki w angielskiej prasie.
Przeczytaj koniecznie: Fredrik Ljungberg wraca na Wyspy Brytyjskie
Przy golu, którego wpuścił w 57. minucie, wróciły stare koszmary, czyli słaba gra na przedpolu. Piłkę dośrodkowywał Didier Drogba, a w polu karnym strącił ją Branislav Ivanović. Polski bramkarz wyszedł do podania, a po chwili zmienił zdanie i zaczął wracać do bramki. W rezultacie piłka przeleciała nad jego głową i wpadła do bramki.
Fabiański nie był jednak jedynym winowajcą przy golu dla Chelsea. Serba Ivanovicia nie upilnował bowiem Laurent Kościelny, który ma polskie korzenie.
Patrz też: Sebastian Janikowski pobił rekord
Dzięki temu zwycięstwu Arsenal przełamał fatalną passę gier z Chelsea. "Kanonierzy" do wczorajszego pojedynku wygrali bowiem tylko 2 z ostatnich... 18 meczów z "The Blues".
Podopieczni Arsene'a Wengera mają już 4 punkty przewagi nad czwartą w Premier League Chelsea i zrównali się punktami z drugim dotychczas Manchesterem City ("Obywatele" rozegrali jednak o jeden mecz więcej).
Arsenal Londyn - Chelsea Londyn 3:1 (1:0)
Bramki: Alex Song 44, Cesc Fabregas 51, Theo Walcott 57 - Branislav Ivanović 57