„Super Express”: - Ostatnio Andrzej Grajewski powiedział na naszych łamach, że za katastrofę reprezentacji Polski na EURO opowiada prezes PZPN Zbigniew Boniek. Zgadzasz się z byłym właścicielem Widzewa?
Jerzy Dudek: - Zacznijmy od początku: decyzja o zmianie selekcjonera była właściwa, ale już sam moment mocno kontrowersyjny. OK, zmiana dawała nadzieję, że będzie lepiej, bo z Jerzym Brzęczkiem za sterami wyglądało to wtedy tak, że jesteśmy straceni i nie wygenerujemy już pozytywnej energii. Prezes Boniek nie boi się podejmować trudnych decyzji. Liczył się z tym, że w przypadku niepowodzenia na EURO wszystko co złe pójdzie na jego konto. I tak się stało.
- Tyle że prezes Boniek po wyeliminowaniu Polaków z turnieju na konferencji w Opalenicy nie widział swoich błędów.
- Oczywiście można tłumaczyć, że zawodnicy grają słabo, nie strzelają goli i mówić: co w takiej sytuacji może zrobić prezes. Ale to jednak on podjął taką decyzję i za nią odpowiada. Teraz jesteśmy uwięzieni. Wyobraźmy sobie, ze przychodzi nowy prezes i zwalnia Paulo Sousę po wrześniowych meczach. Potem jego następca nie da rady już wywalczyć z reprezentacją Polski awansu na mundial w Katarze. I wtedy znów pojawią się pytania co by było, gdyby...
Jerzy Dudek o występie Polski na EURO. To zgubiło Biało-czerwonych na turnieju. Co z trenerem kadry?
- Rozumiem, że dalej uważasz, że trener Paulo Sousa powinien pracować z kadrą do końca el. MŚ?
- Tak. W mojej ocenie każdy projekt musi być poprowadzony do końca. Dopiero wtedy można rozliczyć trenera. Gdyby na EURO kadrę prowadził Jerzy Brzęczek to tylko on byłby winowajcą w przypadku niepowodzenia. A teraz ta wina spada też na prezesa Bońka. Nie wiemy jakim trenerem jest Paulo Sousa, bo miał mało czasu. Zaczęliśmy coś z nim tworzyć i dopóki jest szansa na awans to trzeba tę współpracę kontynuować. Nie wolno się poddawać. Zawodnicy wyrażają chęć współpracy z nim. To pokazuje, że nie ma konfliktów czy zgrzytów, które były po MŚ 2018. Wtedy po raporcie trenera Adama Nawałki przekaz był taki, że zawiedli nieprzygotowani piłkarze, a nie sztab.
- Za miesiąc wybory na prezesa PZPN. Kto z duetu: Cezary Kulesza – Marek Koźmiński lepiej poradzi sobie na fotelu szefa związku?
- Wydaje się, że po nieudanym EURO i decyzji Bońka o zmianie trenera, faworytem w tym wyścigu jest Kulesza. Koźmiński jako wiceprezes zyskał doświadczenie, mógł z bliska zobaczyć jak funkcjonuje związek. Ale musi też nosić to brzemię obecnego prezesa. Pod dużą presją jest obecny prezes. Ale w takiej samej sytuacji znajdzie się jego następca ze względu na walkę kadry o awans na mundial. We wrześniu musimy zdobyć siedem punktów. Wygrać dwa mecze i co najmniej zremisować z Anglią, która jest na fali. A brak promocji na mistrzostwa świata to duża strata finansowa dla federacji.
BITWA o władzę w PZPN. Marek Koźmiński: Polityka DZIELI naszą piłkę. To mnie PRZERAŻA [WYWIAD]
- Wiceprezes Koźmiński zapewniał na naszych łamach, że w przypadku wygranej nie będzie Bońkiem bis.
- Wiadomo, że nie będzie. Musi być sobą, musi słuchać ludzi. Prezes Boniek uważa Koźmińskiego za lojalnego pracownika. Tak samo on nie powie złego słowa na przełożonego. Jednak cała ta sytuacja na pierwsze miejsce wypycha Kuleszę, który ma być powiewem świeżości.
- Jakie są jego atuty?
- Sprawdził się w biznesie, sprawdził się w Jagiellonii. Ma niewiele do stracenia, a wiele do zyskania. Wiadomo, że sam nie wygra. Musi mieć mądrych ludzi wokół siebie, którzy będą otwarci na świata, będą mieli świeże spojrzenie. Chodzi o to, aby aspekt sportowy i wizerunkowy szły ze sobą w parze. Nowy prezes musi mieć plan na rozwój piłki w Polsce, a nie żyć tylko tym, że pierwsza reprezentacją ma się dobrze i o nią dbać. Trzeba myśleć nad rozwojem, co zrobić, aby szkółki dostarczały jak najwięcej dobrych piłkarzy, a nie tylko pojedyncze jednostki. Nowy prezes będzie musiał ocenić, co było dobre za poprzednika, a co wymaga liftingu. Moim zdaniem od 2016 roku stoimy w miejscu, nie rozwijamy się.
- Gdybyś mógł to na kogo oddałbyś głos?
- Trudna decyzja. Lepszą energię ma Kulesza. Nie ma na nim presji. Koźmiński wydaje się przygaszony, zdystansowany. Z obozu Kuleszy bije pozytywna energia. Jest duże zaangażowanie, a jego ludzie wierzą w wygraną. To moja opinia. Ale czuć to w środowisku. Wcześniej była dominacja prezesa Bońka. Teraz odnoszę wrażenie, że ludzie chcą zmiany na stanowisku szefa PZPN, że chcą kogoś nowego.
- Widziałbyś się w przyszłości w roli prezesa PZPN?
- To poważna funkcja i jestem w tym momencie „zielony”. Potrzebowałbym takiej pracy jak miał Koźmiński u boku prezesa Bońka. Musiałbym przejść taką drogę. Obserwowałbym z bliska, wiedziałbym co w trawie piszczy i nabierał doświadczenia. Jestem otwarty na europejską piłkę, ale myślę, że to jeszcze za mało. Owszem jeżdżę po Europie, spotykam się z byłymi piłkarzami i z każdym nawiązuje kontakt. Staż u boku prezesa przydałby mi się po to, aby w przyszłości bić się o fotel prezesa PZPN. Ale to nie jest łatwa decyzja. Na razie funkcjonuje jako ekspert, a to dwie różne rzeczy.
- Jak oceniasz rządy prezesa Bońka?
- Teraz wszyscy oceniają go przez pryzmat działań w tym roku. To nie fair. Nie można mówić, że wszystko co zrobił było złe. Jedna decyzja o zmianie trenera nie może wpływać na ocenę jego stanowiska. Oceniam go pozytywnie. W ogóle w Europie brakuje w roli prezesów byłych piłkarzy. Boniek to jeden z niewielu byłych zawodników, którzy stoi na czele federacji. Czy ktoś znał wcześniej prezesa federacji Hiszpanii? Nie, ale otoczył się właściwymi osobami z kręgów piłkarskich. Dlatego Kulesza musi się wzmocnić, musi poszukać takich ludzi. Myślę, że wie jak to robić. Pokazał to w Jagiellonii. Pytanie czy Koźmiński jest na tyle zdeterminowany, żeby walczyć z nim o tę funkcję. W związku trzeba kogoś z zębem. I takie odczucie miałem przypatrując się działaniom obozu Kuleszy. Widać, że jego ludzie się tym ekscytują, że jak wygramy to damy radę. A po drugiej stronie tego entuzjazmu nie widziałem: Odebrałem to tak: wszędzie byliśmy, wszystko widzieliśmy.
- Gdyby nowy prezes zaproponował ci funkcje w związku to przyjąłbyś taką ofertę?
- Tak. Odnalazłbym się w każdej roli. Nie miałbym żadnych problemów i kompleksów. Kiedyś trener Unai Emery powiedział, że jak da sobie spokój z futbolem to pójdzie grać w golfa i już nikt go wtedy nie znajdzie. Ja gram w golfa, ale mam czas na wymądrzanie się w roli eksperta (śmiech). Może to jest ten czas, kiedy trzeba spróbować i bardziej zaangażować się w polską piłkę?
Mistrz świata zaskakująco o kadrze Włoch. Jest nawiązanie do Lewandowskiego, ważne słowa