Kuba uporał się z pechową 13

2008-09-04 7:00

Ze wszystkich kadrowiczów to właśnie Kuba Błaszczykowski (23 l.) jest teraz w najwyższej formie. Na boiskach Bundesligi robi furorę i jak tak dalej pójdzie, to może zostać najdroższym piłkarzem w historii polskiej piłki. Angielskie kluby przyglądają mu się z coraz większą uwagą, a jak kupują Anglicy, to z reguły płacą fortunę. Na razie jednak Kuba myśli o Słowenii i San Marino.

"Super Express": - Za grę w Bundeslidze dostajesz bardzo wysokie noty, strzeliłeś piękną bramkę Bayernowi, mówi się o zainteresowaniu Liverpoolu. Zanosi się na najlepszy sezon w karierze!

Jakub Błaszczykowski: - Co do Bayernu, to rzeczywiście mam do nich szczęście. Zagrałem z nimi dwa razy w tym sezonie i strzeliłem im dwa gole. Ten drugi to najładniejsza bramka w mojej karierze. Obejrzałem ją kilka razy w Internecie i naprawdę nieźle to wyglądało. Będzie co wnukom pokazywać (śmiech). Forma jest, ale nie zadzieram głowy zbyt wysoko, bo wiadomo, jak to bywa. Kiedy uwierzysz, że jesteś najlepszy, zaczynasz mieć kłopoty.

- Wszyscy mają nadzieję, że świetna forma z klubu przełoży się na reprezentację. Zwłaszcza że uporałeś się z tą nieszczęsną trzynastką.

- No właśnie. Ja naprawdę mam w życiu pecha, jeśli chodzi o trzynastkę, dlatego tak się bałem przed EURO. Miałem trzynaście meczów w kadrze i czułem, że ten pech znów może mnie dopaść. No i stało się. Na EURO nie pojechałem... Potem jak najszybciej chciałem ją przeskoczyć i w końcu się udało na Ukrainie. Czyli najgorsze mam już za sobą.

- Wyrastasz na jednego z liderów Borussii, sam mobilizujesz do walki kolegów na rozgrzewce i w trakcie meczu. Czyli w Dortmundzie czujesz się już prawie jak u siebie...

- W sumie tak. Z niemieckim idzie mi coraz lepiej. Wprawdzie nie potrafię nic napisać, bo nie biorę regularnych lekcji, ale ze słuchu rozumiem już prawie wszystko. Dogaduję się z chłopakami, w Borussii wszyscy mnie lubią, więc naprawdę nie mam prawa narzekać.

- Przed ubiegłym sezonem założyłeś się ze swoim wujkiem, Jurkiem Brzęczkiem, kto strzeli więcej goli. On w polskiej lidze, ty w niemieckiej. Przegrałeś 1:4. No i co?

- No i muszę zaprosić całą rodzinę na obiad, bo taka była stawka. Do tej pory jednak nie było okazji, żeby to skonsumować, bo Jurek był komentatorem na EURO i nie mieliśmy kiedy się spotkać. Ale pamiętam o tym długu.

- A przed tym sezonem znów się założyliście?

- Nie. Jurek nie chciał przyjąć kolejnego zakładu, bo wiedział, że tym razem na pewno by już przegrał (śmiech).

- Prezes Borussii powiedział, że nie sprzeda cię ani za 8 milionów, ani za 18. Nie boisz się, że Niemcy postawią zaporową cenę, jeśli ktoś poważny się zgłosi?

- Przede wszystkim muszę pamiętać, że zagrałem raptem dwa dobre mecze w tym sezonie. Głupio by było, gdybym się tym aż tak bardzo ekscytował. Miło się czyta, jak padają takie nazwy jak Liverpool, ale na razie jestem piłkarzem Borussii i dobrze mi z tym. Tym bardziej że to powinien być przełomowy sezon dla nas. W końcu Dortmund nie ma problemów finansowych, które nękały ten klub w poprzednich latach. Dlatego mamy iść ostro w górę.

- Zawsze podkreślasz, że lubisz przeczytać dobrą książkę. Przywiozłeś jakąś do Wronek?

- Przyznam szczerze, że ostatnio przerzuciłem się na Internet. Jest taka fajna gra strategiczna, w którą mogę grać z przyjaciółmi z mojej wioski. Teraz to jedna z moich głównych rozrywek (śmiech).

- Mamy nadzieję, że i strategia na Słowenię będzie dobra...

- Dla mnie te eliminacje mają ogromne znaczenie. Nie pojechałem na mistrzostwa świata w Niemczech, na EURO byłem już jedną nogą, ale ostatecznie nie zagrałem. No, za trzecim razem musi się w końcu udać.

Najnowsze