W tym roku Błaszczykowski nie zagrał jeszcze pełnych 90 minut. Po kontuzji uda, jakiej doznał na sylwestrowym turnieju w Gdańsku, na boisko wrócił dopiero 21 marca, w meczu Borussii Dortmund z Werderem Brema (1:0). I choć zagrał raptem 12 minut, to zdążył się nabawić kolejnego urazu. Po jednym z ostrzejszych wejść rywal stłukł Błaszczykowskiemu żebra. W rezultacie piłkarz cały czas nie może... odetchnąć z ulgą.
- Strasznie bolesna ta kontuzja - krzywi się Kuba. - Na szczęście nie ma żadnego złamania. Ale przyznaję, że sprawia mi to sporo problemów z oddychaniem. Przy każdym ostrzejszym ruchu i głębokim wdechu pojawia się ból. Ale... do soboty wszystko się poprawi. A w meczu nie myśli się o bólu. Adrenalina pozwala na to, żeby o wszystkim zapomnieć.
Błaszczykowski bardzo ostrożnie wraca do zajęć po kolejnych urazach. Na zgrupowaniu we Wronkach odpuszcza trening za treningiem.
- Nie grałem 2,5 miesiąca, więc ciężko od razu trenować na pełnych obrotach. Jednak kiedyś muszę udowodnić, że zasługuję na miejsce w pierwszym składzie, więc w końcu trzeba zacząć trenować. Oczekiwania co do mojego powrotu są duże, a nie chcę, by ktoś powiedział, że Błaszczykowski jest słaby. Na szczęście czuję się już coraz lepiej - uspokaja Kuba.
Mimo to występ Kuby w sobotnim meczu z Irlandią Północną wciąż jest największą niewiadomą w polskiej reprezentacji. Piłkarz dopuszcza do siebie myśl, że może usiąść na ławce rezerwowych.
- Jeśli nie będę w pełni zdrowy, to pewnie dostanę nakaz grania na 60 procent możliwości. Ale to jest bez sensu. Po co męczyć samego siebie? Czasem w meczu chcesz zrobić więcej, ale w podświadomości pojawia się myśl, że nie można. Miałem kilka takich sytuacji, że za wcześnie wróciłem i zakończyło się to katastrofą. Człowiek uczy się na własnych błędach i więcej tak nie zrobię - zapewnia Błaszczykowski.
Sporym zmartwieniem Błaszczykowskiego jest również to, że nawet jeśli zagra, będzie musiał radzić sobie bez kontuzjowanego Pawła Brożka (26 l.). To właśnie z nim Kuba rozumiał się w kadrze najlepiej.
- Naprawdę wielka szkoda. Grałem z Pawłem w Wiśle i tam rozumieliśmy się znakomicie. Ostatnio przynosiło to efekty także w reprezentacji. Ale nie jest z góry powiedziane, że z innymi będę rozumiał się gorzej. Szczególnie, że chłopaki są w naprawdę dobrej dyspozycji. Pawła nie ma i przestańmy już o tym myśleć, bo on na razie nie wróci. Skupmy się na Irlandczykach. Polowania na moje nogi się nie boję. To oczywiste, że będą chcieli nam przeszkodzić wszelkimi możliwymi sposobami, ale my odpowiemy tym samym. Musimy - kończy z nadzieją Błaszczykowski.