Marcin Wasilewski: Oszalałem z radości - WYWIAD

2010-12-07 4:00

O Marcinie Wasilewskim (30 l.) znów mówi cała Belgia. Polski obrońca po raz pierwszy od 462 dni zagrał w pierwszym składzie Anderlechtu i popisał się pięknym golem w meczu z Zulte-Waregem (2:1). Wszystko wskazuje na to, że "Wasyl" wygrał walkę o powrót do formy po ciężkiej kontuzji.

"Super Express": - Dyrektor Anderlechtu Herman Van Holsbeeck powiedział, że klub powinien wystawić ci pomnik za niesamowitą walkę o powrót do zdrowia...

Marcin Wasilewski: - Tak, słyszałem. Wszyscy bardzo się tu cieszą, że udało mi się wrócić i jeszcze bramkę strzelić. Ja też oszalałem po tym golu z radości, bo znowu wszystko zaczyna mi się dobrze układać. Choć nawet nie ten gol jest dla mnie najważniejszy. Liczy się to, że po raz pierwszy od niepamiętnych czasów zagrałem od pierwszej minuty i wytrzymałem cały mecz.

- Noga już nie boli?

- Nie. Jestem w stu procentach zdrowy. Gdyby coś było nie tak, to lekarze nie daliby zgody na mój powrót. Przeszedłem dziesiątki badań i testów, które pokazały, że po urazie nie ma już śladu.

- A w głowie nie została blokada? Nie boisz się ostrych starć?

- Nie. Żadnego urazu nie mam. Gram normalnie, nogi nie odstawiam. No i jeszcze wróciło to, z czego też byłem znany - strzelanie goli. Po tej bramce cieszyłem się również ze względu na naszych kibiców, którzy wspierali mnie w trudnych chwilach. Nigdy nie zapomnę wspaniałego zwyczaju, który wprowadzili nasi fani - na każdym meczu, w minucie, w której odniosłem kontuzję, skandowali moje nazwisko. To im dedykuję tę bramkę.

Przeczytaj koniecznie: Anderlecht Bruksela. Marcin Wasielwski wrócił w wielkim stylu! WIDEO

- Van Holsbeeck powiedział, że będzie naciskał na komitet transferowy, aby jak najszybciej rozpoczął rozmowy z tobą na temat przedłużenia umowy...

- Chętnie usiądę do rozmów. Wiadomo, że chciałbym zostać w Anderlechcie. Wygląda na to, że udało mi się wrócić już na 100 procent, a teraz mam kolejny plan - zagrać we wszystkich czterech pozostałych meczach tej rundy.

- Musisz jeszcze kupić szampana. Tak przynajmniej powiedział wasz bramkarz, Silvio Proto...

- Tak, przed meczem powiedział, że jak wygramy, to muszę postawić szampana. Postaram się wywiązać z obietnicy. Humor mam naprawdę dobry. Był taki czas, że chciałem się wyciszyć, skoncentrować na walce o uratowanie kariery. Nie odbierałem telefonów, nie udzielałem wywiadów. Ale teraz już wszystko dobrze. Znów dużo pozytywnego u mnie, rozmawiamy już więcej o meczach, golach, a już mniej o tej feralnej kontuzji.

- 22 stycznia dojdzie do meczu Anderlechtu ze Standardem, znów staniesz naprzeciw Axela Witsela, który złamał ci nogę i omal nie złamał ci kariery. To będzie szczególne wydarzenie?

- Na razie o tym w ogóle nie myślę. Skupiam się na czterech najbliższych meczach.

Najnowsze