Po październikowym spotkaniu ze Słowacją (1: 2) można było jeszcze próbować oszukiwać się, że kiks Boruca był tylko wypadkiem przy pracy, a gwiazdor Celticu wyczerpał limit błędów na długie lata. Nic z tego! W Belfaście też nas załatwił, zawalając drugi eliminacyjny mecz z rzędu. Jedyne, co mu wychodziło, to nerwowe plucie po kolejnych wpadkach. Przy pierwszej bramce dreptał w polu karnym zagubiony jak dziecko we mgle, nie wiedząc, czy łapać powoli spadającą piłkę, czy zostawić ją Wawrzyniakowi. Przy drugim golu stał jak zamurowany na bramkarskiej linii, mimo że spokojnie mógł wyłapać dośrodkowanie. To jednak było nic przy tragikomedii, którą Boruc wystawił na koniec. Filmik z jego dramatycznym kopnięciem w powietrze to przebój sportowych serwisów na całym świecie.
- Ten facet bronił na mistrzostwach świata, mistrzostwach Europy i w Lidze Mistrzów, jako bramkarz Celticu ma za sobą mnóstwo spotkań z Rangersami. Z presją powinien więc sobie poradzić - dziwił się Leo Beenhakker, który przekonywał jednak, że nie chciał wystawić Boruca w tym meczu. - Zagrał z konieczności. Chciałem postawić na Fabiańskiego, ale w ostatniej chwili wyeliminowały go problemy żołądkowe.