Choć Ganziatep FK do potentatów Süper Lig nie należy, z trudem zachowując miejsce tuż nad spadkową „kreską”, w niedzielne popołudnie zafundował piłkarzom i kibicom Fenerbahce niezły dreszczowiec. Lider tabeli bardzo długo nie mógł złamać oporu rywala. A kiedy nie idzie, odwołać się trzeba do… polskiego pomocnika – w Stambule wiedzą to doskonale.
W 81 minucie to właśnie Sebastian Szymański z lewej strony posłał w pole karne podanie-„ciasteczko”, które na gola ładną główką zamienił Irfan Can Kahveci. To był „złoty gol”, dający gościom wygraną 1:0 i powiększenie do pięciu punktów przewagi w tabeli nad Galatasaray (w poniedziałek gra z Kayserisportem).
Szymański w trzech styczniowych meczach nazbierał już jednego gola (tydzień temu z Konyasporem) i aż cztery asysty. W sumie w lidze ma dziewięć trafień i tyleż samo podań otwierających partnerom drogę do bramki. W Fenerbahce pod tym względem lepszy (odpowiednio – 16 i 4) jest tylko Edin Dżeko.
We wszystkich rozgrywkach – a „Fener” gra jeszcze w Lidze Konferencji oraz w Pucharze Turcji – Polak zgromadził już dwanaście goli i czternaście asyst! Trudno się zatem dziwić, że na przykład wg portalu transfermarkt w ciągu ośmiu miesięcy jego wartość rynkowa wzrosła dwukrotnie: z 10 mln euro, jakie Turcy zapłacili zań do kasy Dynama Moskwa, do 20 mln obecnie.
W kontekście „podglądania” Polaka przez piłkarskich gigantów – wymienia się m.in. Chelsea, Liverpool i Manchester Utd i Napoli – niektórzy eksperci wyceniają go jeszcze wyżej. Mówi się, że potencjalni kupcy będą musieli wyłożyć za niego nawet 40 mln euro czyli 180 mln zł!