Oktawian Skrzecz: W Schalke nieraz płakałem do poduszki

2017-07-08 4:00

Chciały go Chelsea, Manchester City i Ajax Amsterdam. Ale w wieku 16 lat Oktawian Skrzecz (20 l.) wybrał Schalke. Wychowanek Lechii Gdańsk nie przebił się jednak tam do pierwszej drużyny i tego lata trafił do Śląska Wrocław. - Wróciłem, bo chcę grać. Czasami jeden błysk wystarczy, by zostać zauważonym, a potem dostać się na szczyt. Pokazał to mój kolega z Schalke Leroy Sane, który przeszedł do Manchesteru City, czy Jan Bednarek, nowy piłkarz Southampton. Wierzę, że w Ekstraklasie pokażę, że stać mnie na wiele - uważa Oktawian.

"Super Express": - Miałeś w Polsce opinię cudownego dziecka. Dlaczego w Schalke ci się nie udało?

Oktawian Skrzecz: - Wyjechałem sam, bez znajomości języka, zdany tylko na siebie, do tego doszła niespodziewana śmierć taty. Straciłem jeden okres przygotowawczy. Dopiero kiedy przyjechali mama i brat, zanotowałem serię udanych meczów w drużynie do lat 19. W ostatnim sezonie strzeliłem dla U-19 cztery bramki i miałem sześć asyst. Z pierwszą drużyną trenowałem dwa razy, ale nie dane mi było zagrać. Dlatego zimą podjąłem decyzję, żeby odejść. Wtedy klub się nie zgodził. Chcieli poczekać, zobaczyć, jak się rozwinę. Udało się dopiero teraz, kiedy zespół U-23, w którym ostatnio występowałem, spadł do piątej ligi. Zdecydowałem się na Śląsk, bo wiem, że trener Urban stawia na młodych i liczę na szansę.

Zobacz: Vadis Odjidja-Ofoe jednak zdrowy?! Badania nie wykazały kontuzji

- Co było najtrudniejsze dla młodego chłopaka żyjącego samotnie w obcym kraju?

- Przyjechałem do Gelsenkirchen w lipcu, a kurs niemieckiego miałem od listopada. Przez to bez znajomości języka wszedłem do drużyny 16-latków, a w tym wieku różne rzeczy chłopaki mają w głowie. Naprawdę ciężko było się wkomponować. Zdecydowanie trudniej niż w seniorach Śląska, gdzie jest kapitalna atmosfera. Koordynatorzy młodzieży z Schalke wysłali mnie do szkoły, nie byłem przygotowany, siedziałem na lekcjach, nie wiedząc, o co chodzi. Dzwoniłem do domu i nie wiedziałem, co mam mówić. Nieraz zdarzyło się płakać do poduszki.

- W Schalke młodzież szkoli Tomasz Wałdoch. Nie pomagał ci?

- Na początku był kontakt, widzieliśmy się - cześć, jak tam. I tyle. Nie chcę o tym mówić.

- Co masz do zaoferowania Śląskowi?

- Nie będę mówił, że jestem Cristiano Ronaldo, ale mam szybkość, technikę i chcę pokazać, że trochę już potrafię. Mam świadomość, że początki w seniorskiej piłce będą ciężkie, konkurencja w drużynie jest duża. Ale to dobrze. To motywuje, żeby dawać z siebie wszystko.

- Wracasz do Polski przegrany?

- Nie patrzę tak na siebie. Łukasz Piszczek na półtora roku wrócił do Zagłębia Lubin, potem znowu wyjechał do Niemiec i jak gra! Podobnie Mariusz Stępiński. Po Kaiserslautern wrócił, a teraz znów występuje na Zachodzie.

Najnowsze