Benediktson nie jest zawodowym komentatorem. To jego praca dodatkowa. Hobby. Z zawodu jest trenerem. Do niedawna pracował w KR Reykjavik. Do niedawna, bo właśnie otrzymał wypowiedzenie. Nie pomogło nawet poświęcenie i regularne loty szkoleniowca z Francji z powrotem na Islandię, byle tylko móc dalej szkolić swoich podopiecznych. Jego drużyna przegrała trzecie spotkanie z rzędu - tym razem 1:2 z IA Akranes - a on otrzymał wypowiedzenie ze skutkiem natychmiastowym. - Komuś musiała nie spodobać się jego popularność - stwierdził dziennikarz innego portalu sportowego na Islandii. Popularność, która akurat na tej małej wyspie wcale nie musi dać mu pracy. - Utrata pracy na Islandii to cios. Mamy mały rynek pracy, a liczba etatów jest ograniczona - stwierdził dziennikarz Hoerdur Jonsson.
Był w niebie. Zyskał sławę. Trafił do piekła. A mówią, że to w Polsce są problemy ze znalezieniem roboty.
Guðmundur Benediktsson. Ihr wisst schon, wer... #ISL pic.twitter.com/YbBG0jPWlJ
— FUMS (@fums_magazin) 23 czerwca 2016