Ostatnia porażka
Czerwiec 2002. Korea. Stadion w Jeonju. Z jednej strony armada Jerzego Engela - już po klęsce z gospodarzami turnieju. Z drugiej - Portugalczycy rozbici przez Amerykanów. To miał być mecz o wszystko dla obu ekip. Przegrany wracał natychmiast do domu. Ekipa Antonio Oliveiry była faworytem. Zdecydowanym. Nie tylko w starciu z biało-czerwonymi, ale też w walce o złoty medal całej imprezy. Luis Figo, Rui Costa, Fernando Couto, Vitor Baia - kolejne nazwiska mogły robić wrażenie. Bohaterem został jednak niejaki Pauleta. Wówczas gracz Bordeaux, gwiazda Ligue 1, autor hattricka. Człowiek, który z naszych obrońców - Tomasz Hajto, Tomasz Wałdoch - zrobił sobie wiertła udarowe.
Skończyło się tragicznie. Chcieliśmy atakować, Engel posłał do boju trzech napastników, a skończył z czwórką. Ale do tyłu. Tyle goli strzelili bowiem Portugalczycy. Biało-czerwoni żadnego i odpadli z całej imprezy.
Cristiano Ronaldo z Polakami jeszcze nie wygrał
To była ostatnia klęska Polaków. Później Portugalia zmieniła się. Pojawili się nowi gracze i nowe sukcesy. Lepsi trenerzy oraz większe ambicje. Rządy w zespole przejął Cristiano Ronaldo. Srebro i brąz mistrzostw Europy. Czwarte miejsce na mistrzostwach świata. Na południu Europy wyrosła prawdziwa potęga. Potęga, która od czternastu lat... nie pokonała biało-czerwonych.
CR7 mierzył się z nami trzy razy. Najpierw w Chorzowie (2006 rok) przegrał 0:2. W Lizbonie (2007 rok) zremisował 2:2. Wreszcie w Warszawie, przed Euro 2012, bezbramkowo zremisował. Strzelił ledwie jednego gola. Trafił w poprzeczkę. I tyle. Oto bilans jednego z najlepszych piłkarzy w historii futbolu w starciach z biało-czerwonymi.
Wyblakła potęga
Portugalia to zespół do pokonania. Gdy karierę zaczynał Ronaldo, partnerów miał wybitnych. Gdy pierwszy raz odwiedzał Polskę, a szturm na bramkę jego drużyny urządzał Ebi Smolarek - wciąż znakomitych. Ale do Francji przyjechał już zespół inny. Słabszy. Bez bramkarza, bez bocznych obrońców, bez gwiazdy w środku pola, bez środkowego napastnika. Oparty na geniuszu gwiazdy Realu Madryt, na doświadczeniu Naniego czy Ricardo Quaresmy i na waleczności mniej utalentowanych partnerów. Zespół, który przeciwko Polakom wcale nie musi być faworytem.
No bo skoro wygraliśmy z nimi w Chorzowie w 2006 roku, gdy nie stawiał na nas nikt, to dlaczego mielibyśmy przegrać teraz?
Tym bardziej, że bilans mamy wręcz wybitny. Ostatnie 30 lat? Pięć meczów. Dwa nasze triumfy. Dwa remisy. I jedna porażka.