To był wieczór, podczas którego wreszcie mogliśmy być dumni z reprezentacji Polski. I wcale nie chodzi mi o wynik, bo przecież remis jeszcze nic nam nie daje. Możemy być dumni z zawziętości, zaciętości, a niekiedy zapiekłości naszych piłkarzy. Możemy bić brawo Kamilowi Glikowi, który nie dał sobie w kaszę dmuchać i nie kłaniał się Jackowi Grealishowi. Choć za Anglika Manchester City niedawno zapłacił 100 mln funtów (530 mln zł), a Glik będzie grał w Serie B, na boisku żadnej dysproporcji widać nie było. Przeciwnie – kibice kochają ambicję i walkę, a nie zmanierowane wymachiwanie rękami.
Wszyscy drżeli o zdrowie Glika. Nie uwierzycie, co spowodowało, że wrócił do gry
Polacy jeszcze niczego nie zwyciężyli. Wręcz przeciwnie, pewnie grupę wygrają Anglicy, a nam przyjdzie walczyć o baraże. Ale piłkarze Sousy powoli zaczęli odzyskiwać zaufanie, jakie stracili u kibiców kompletnie zawalonym Euro 2020. Sam Portugalczyk też wreszcie zaczyna trafiać ze składem, nie popełnia błędów personalnych, przez które zgubiliśmy za jego kadencji wiele punktów.
Jan Tomaszewski miał łzy w oczach. Ogromne wzruszenie, wszystko dzięki kibicom
Za miesiąc mecz z Albanią w Tiranie. Kto wie, czy nie decydujący o tym, kto zajmie drugie miejsce i awansuje do baraży. Z Albańczykami łatwo nie będzie, co pokazał niedawny mecz na Narodowym. W barażach (o ile awansujemy) też będzie piekielnie trudno. Jedno jest pewne - nasi piłkarze nie mogą bać się marzyć o tym mundialu. Bo kto nie ma odwagi do marzeń, nie będzie miał siły do walki.
Kibice bezlitośnie jadą ze Szczęsnym po straconym golu z Anglią! Potwornie się na niego rzucili