- Chcę bardzo gorąco podziękować wszystkim Polakom, którzy zaangażowali się w pomoc Ukrainie i Ukraińcom. Jesteście niesamowici, kupując produkty, przyjmując uchodźców pod własny dach. Myślę, że ostatnie tygodnie bardzo mocno zbliżyły do siebie oba narody. Samą ideę meczów o pokój oceniam bardzo pozytywnie i nie jestem specjalnie zdziwiony, że pierwsze dwa odbędą się akurat w Polsce – mówi portugalski trener Paulo Fonseca w rozmowie z "Super Expressem", który w przeszłości prowadził Szachtara Donieck i jest silnie związany z Ukrainą.
"Super Express": - Od kilku tygodni oczy wielu osób zwrócone są na Ukrainę oraz jej zmagania z rosyjską agresją. Jak pan reaguje na wojnę?
Paulo Fonseca: - Myślę, że wszyscy doskonale wiemy, co obecnie dzieje się na terenie Ukrainy. Jestem bardzo mocno związany z tym krajem. Przez kilka lat mieszkałem w Kijowie, jako trener prowadziłem z sukcesami Szachtar Donieck, z Ukrainy jest moja żona, tam urodziła się nasza córka, przez koligacje rodzinne mam tam również część rodziny. Na początku pragnę gorąco podziękować Polsce i wszystkim Polakom angażującym się w pomoc. Wasza otwartość, przyjmowanie do domów uchodźców, całych rodzin uciekających przed wojenną pożogą jest wspaniała. Jesteście po prostu niesamowici. Myślę, że ostatnie tygodnie bardzo zbliżyły do siebie oba te kraje i te narody. Od lutego Ukraińcy wiedzą, że mogą liczyć na pomoc Polski i u wielu zyskaliście dozgonną wdzięczność.
- Dynamo Kijów zmierzyło się już z Legią w Warszawie "Mecz o Pokój". 14 kwietnia Szachtar Donieck w Gdańsku rozpoczyna piłkarskie „tournée” po Europie. Dlaczego te spotkania są takie ważne?
- Jest kilka powodów. Po pierwsze pieniądze pozyskane ze sprzedaży biletów oraz okolicznościowych pamiątek zostaną przekazane na pomoc Ukrainie i Ukraińcom. W tej chwili potrzeby w tym kraju są olbrzymie. Wszyscy wiemy, co dzieje się w Mariupolu, Ługańsku, Doniecku, czy Charkowie. Oni potrzebują środków do codziennego funkcjonowania. Poza tym taki mecz będzie okazją do uświadomienia części społeczeństwa o rozmiarze tragedii, która odbywa się obecnie na terenie Ukrainy. Ostatnio docierają do nas obrazki ukazujące tysiące ciał rozstrzelanych cywilów. To nie może być zapomniane, a jestem przekonany, że przy okazji rywalizacji sportowej będzie się o tym mówiło. W końcu my jako społeczności zachodnie nie możemy o tym zapomnieć, co obecnie dzieje się na Ukrainie. W końcu wobec wstrzymania rozgrywek ligi ukraińskiej zawodnicy czołowych klubów będą mieli możliwość, aby potrenować i sprawdzić się na tle czołowych drużyn europejskich. W czerwcu reprezentacja Ukrainy rozegra mecze barażowe o awans do MŚ. Myślę, że w tej chwili wielu kibiców ściska kciuki za tę drużynę, aby awansowała na mundial.
- Pan także uciekał przed wojenną zawieruchą.
- Do końca życia zapamiętam ten dzień, bo nigdy nie przypuszczałem, że kiedykolwiek będę musiał uciekać przed wojną. W tamtym dniu, 24 lutego, obudził mnie dźwięk syren. Później słyszałem spadające bomby. Było to bardzo absurdalne, nigdy nie sądziłem, że po doświadczeniach II Wojny Światowej tak otwarta agresja zawita jeszcze kiedykolwiek do Europy Środkowej. Tak niestety się stało. Szybko podjęliśmy decyzję o wyjeździe z Kijowa, nie było to jednak takie proste, ponieważ anulowano wszystkie połączenia lotnicze, wprowadzono stan wojenny i godzinę policyjną. W efekcie mogliśmy przemieszczać się tylko w określonej porze. Nasza podróż do granicy z Rumunią trwała kilkadziesiąt godzin. Na szczęście cała moja rodzina bezpiecznie opuściła Ukrainę i udaliśmy się do Portugalii.
- Czy ma pan kontakt z dawnymi podopiecznymi z Szachtara Donieck? Jak się czują i czy są bezpieczni?
- Owszem, często ze sobą rozmawiamy. Myślę, że pierwszy szok już u nich minął. Teraz wszyscy są bezpieczni, za chwilę rozpoczną „tournée” po Europie. Cieszą się, że mogą znowu grać w piłkę, chociaż oczywiście myślę o rodzinie, która pozostała na terenie Ukrainy.
- Czy udało się panu oraz rodzinie wyrzucić z głowy tę traumę związaną z pierwszymi godzinami rosyjskiej agresji?
- Na szczęście obecnie jesteśmy bezpieczni, chociaż moja żona martwi się o rodzinę, która została na terenie Ukrainy. Żona stara się z nimi codziennie kontaktować. Wszyscy wierzymy, że koniec wojny nastąpi niebawem z dobrym zakończeniem dla Ukrainy i wkrótce wszyscy znowu się zobaczymy.
Słowak rozstawia ligę po kątach. Pavol Stano prowadzi Wisłę Płock do Europy