Wygląda na to, że Sebastian Boenisch też nie mógł się doczekać debiutu w reprezentacji. Tuż po przyjeździe na zgrupowanie poszedł do pokoju, żeby jak najszybciej przymierzyć biało-czerwony strój reprezentanta.
- Pasuje - poinformował rodziców nowy nabytek kadry Smudy.
Obrońca Werderu nie chciał się spóźnić na pierwsze reprezentacyjne zgrupowanie i o zwolnienie w klubie poprosił zaraz po ostatnim sobotnim meczu ligowym, w którym grał pełne 90 min (wygrana z FC Koeln 4:2).
Przeczytaj koniecznie: Smuda: Boruca kibice nie poznają
W Bremie nie robiono mu problemów ze zwolnieniem, choć zgodnie z przepisami UEFA, klub równie dobrze mógłby go zwolnić na kadrę dopiero 3 dni przed meczem, czyli 31 sierpnia.
Sebastian podróżował samolotem z Bremy przez Monachium. Tam spotkał Przemysława Tytonia (23 l.) z Rody Kerkrade i Adama Matuszczyka (21 l.) z FC Koeln, z którym w trakcie lotu do Poznania mógł przeanalizować sobotni mecz w Bundeslidze (Matuszczyk grał przez 20 minut).
- Lotnisko w Poznaniu jest trochę małe, ale hotel w Grodzisku bardzo mi się podoba - podzielił się z nami pierwszymi wrażeniami z Polski Sebastian.
W hotelu Groclin Boenisch dzieli pokój z Matuszczykiem. Wczoraj przed południem po raz pierwszy wyszedł na trening reprezentacji Polski. Wydaje się, że w sobotę w meczu z Ukrainą otrzyma od Franciszka Smudy szansę od pierwszej minuty. A dopingować go będą rodzice, którzy od PZPN otrzymali zaproszenie na mecz do Łodzi.