Dla kibiców Borussii Paul Lambert to gwiazda pierwszej wody. W 1997 roku doszedł z BVB do finału Ligi Mistrzów. W nim był jednym z najlepszych zawodników klubu z Dortmundu (zaliczył asystę przy golu Karla-Heinza Riedle), a Borussia pokonała Juventus 3:1. Po zakończeniu kariery sprawdza się jako trener, pracował m.in. w Aston Villi, Blackburn i Wolverhampton.
Paul Lambert: Lato, Boniek i Tomaszewski to byli kozacy!
Często pojawia się w Dortmundzie, był m.in. na niedawnym Der Klassikerze Borussia – Bayern (1:1). Przy tej okazji porozmawiał również z „Super Expressem”. Zaczęliśmy oczywiście od wspomnień, jakie ma w związku z polskim futbolem.
- Pamiętam waszych piłkarzy sprzed lat, ależ mieliście pokolenie! - ekscytuje się Lambert. - Boniek, Lato i ten niesamowity bramkarz (Lambert myśli chwilę nad nazwiskiem – red.). Tomaszewski, oczywiście! Cóż to byli za kozacy! To była złota era polskiej piłki. Byłem wtedy chłopcem, ale doskonale ich pamiętam, oglądało się mecze. A teraz macie Lewandowskiego. Ma już swoje lata, ale dalej jest w formie. Robił kapitalne liczby tu w Niemczech dla Borussii i Bayernu, dla reprezentacji Polski również – zaznacza Lambert.
Choć jeszcze niedawno prym w Borussii Dortmund wiodła polska trójka, czyli Lewandowski, Błaszczykowski i Piszczek, to dziś na boisku nie ma żadnego z nich. Ale ten ostatni pozostał w roli asystenta pierwszego trenera, Nuriego Sahina.
- To jest wielka nauka dla Piszczka – nie ma wątpliwości Lambert. - Bycie asystentem to totalnie inna robota, niż bycie tym pierwszym. Główny trener zawsze jest pod presją. Jeśli drużyna przegrywa to kto jest winny? Pierwszy trener. Po zwycięstwach też gratulacje zbiera głównie on. Generalnie jeśli coś jest nie tak, to problem ma pierwszy trener. To zupełnie inny poziom stresu, nerwów – podkreśla Lambert, który jest jednak pełen uznania dla współpracy trenerów.
- Pracują dobrze razem. A co do Piszczka, to nie wiem, czy chce zostać głównym trenerem w najbliższych latach. Ale fakt, że jest ważny dla Dortmundu podkreśla choćby to, że specjalnie dla niego i Kuby Błaszczykowskiego przyjechał tu ponownie choćby Juergen Klopp, by uczestniczyć niedawno w ich pożegnaniu – przypomina Lambert.