W poniedziałek pojawiły się pierwsze informacje o 15-latku, który w sobotę na dwie minuty przed końcem meczu Izrael - Polska (1:2) pojawił się na murawie i doprowadził do przerwania rywalizacji. Według lokalnych mediów, chłopak miał dostać zaledwie dwutygodniowy zakaz stadionowy. We wtorek rano sąd w Jerozolimie, gdzie rozgrywano spotkanie eliminacji Euro 2020 zajął się jednak jego sprawą i wymierzył znacznie surowszą karę. - Jego czyn zagrażał bezpieczeństwu ochrony, piłkarzy i każdego, kto ufa w publiczny porządek na stadionach piłkarskich. Na dodatek, wpływa na wizerunek izraelskiego futbolu na świecie - argumentował sędzia prowadzący sprawę, która zakończyła się wymierzeniem 3-letniego zakazu stadionowego dla boiskowego intruza.
Nastolatek tłumaczył, że chciał zrobić sobie zdjęcie z ulubionym piłkarzem, czyli Robertem Lewandowskim. Na jego nieszczęście zachowanie wywołało sporo szkód. Jeden z ochroniarzy, który ruszył w pogoń staranował Tomasza Kędziorę. Obrońca długo się nie podnosił, a sędzia zamierzał przedwcześnie zakończyć rywalizację Izraela i Polski. Dopiero interwencja naszych reprezentantów, którzy tłumaczyli, że to nie intruz spowodował upadek "Kendiego" doprowadziła do wznowienia gry.
Sprawę dość szybko skomentował także sam Robert Lewandowski. - Wiedziałem, że to kibic, który chciał wbiec na boisko, by zrobić sobie zdjęcie albo mnie po prostu dotknąć. Byłem spokojny. Od razu widać było, że biegnie w moim kierunku młody chłopak z uśmiechem na twarzy - przekazał kapitan naszej drużyny narodowej.