Charlotte – między innymi dzięki bramkom Świderskiego (a także Kamila Jóźwiaka, który w ostatnich tygodniach boryka się jednak z urazem), wygrzebał się z dna tabeli – znalazł się tam po fatalnym początku rozgrywek. W tej chwili ekipa z Karoliny Północnej walczy o utrzymanie się w strefie dającej prawo gry w play offach.
Po ubiegłoweekendowym zwycięstwie z Los Angeles Galaxy – świderski zdobył wtedy jedynego gola spotkania – w środę gracze Charlotte ulegli pechowo (po samobójczym trafieniu) Philadelphia Union 0:1. W nocy z soboty na niedzielę polskiego czasu mierzyli się z Crew i musieli przełknąć gorycz kolejnej porażki.
Już do przerwy ekipa trójki Polaków (od kilku tygodni kolejne minuty łapie na murawie Jan Sobociński) przegrywała 0:3. W 56 min – po długim podaniu Ashleya Westwooda – Karol Świderski przejął piłkę w „szesnastce” rywali i mimo obrońcy „na plecach”, pokonał bramkarza rywali chytrym strzałem między nogami. To był gol w stylu „lisa pola karnego”, do jakiego przyzwyczaił polskich kibiców. Goście zdołali jeszcze strzelić bramkę kontaktową, ale ostatecznie przegrali 2:4 i spadli na dziewiąte miejsce.
„Świdra” - dla którego było to piąte trafienie w tym sezonie MLS (przy dwóch asystach), w najbliższy weekend czeka domowy mecz z wiceliderem Konferencji Zachodniej, Seattle Sounders. Zaraz potem zaś – długa podróż do Warszawy na zgrupowanie Biało-Czerwonych poprzedzające mecze z Niemcami (16.06, Warszawa, towarzyski) oraz Mołdawią (20.06., Kiszyniów, eliminacje EURO 2024). W naszej galerii poniżej zobaczysz, jak Karol Świderski dorastał do reprezentacji Polski.