W Gwinei to my jesteśmy bogami

2008-01-31 19:47

- Szaleństwo to mało powiedziane. Kibice Gwinei za zespół narodowy daliby się pokroić. To, co przeżywam w Afryce, jest niesamowite - mówi nam Krzysztof Zięcik (48 l.), polski trener, który wraz z Francuzem Robertem Nouzaretem prowadzi drużynę Gwinei - rewelację mistrzostw Afryki.

Gwinejczycy wyszli z grupy i w niedzielę będą się bić o półfinał z faworytami - Wybrzeżem Kości Słoniowej. Mogą liczyć na wsparcie. Szaman, były dyktator, ministrowie, miliony kibiców i... Murzyn albinos. Wszyscy Gwinejczycy modlą się, aby ich zespół zaszedł w finałach jak najwyżej.

- Jesteśmy jak Rolling Stonesi - śmieje się Zięcik, były piłkarz GKS Jastrzębie. - Takiej atmosfery, jaką potrafią stworzyć nam gwinejscy kibice, jeszcze nie widziałem. Tu, na mistrzostwach w Ghanie, jest ich mnóstwo, a kolejne miliony śledzą nasze mecze w Gwinei.

Z wizytą u prezydenta

Zięcikowi i jego drużynie kibicuje nawet prezydent kraju, Lansana Conte, który władzę przejął w 1984 roku w wyniku zamachu stanu.

- Byliśmy u niego na audiencji zaraz po tym, jak udało nam się wygrać eliminacje do mistrzostw. Przyjął nas jak bohaterów, a premie były nawet większe, niż się wszyscy spodziewali. Wprawdzie trochę dziwnie się rozmawiało, bo to jednak były dyktator, ale więcej nie mogę mówić... Ważne, że kibic. Choć wyjawił nam, że meczu decydującego o awansie nie oglądał. Za bardzo się stresował - zdradza Zięcik.

Czarownik hipnotyzuje rywali?

Polak w Afryce pracuje od roku. Napatrzył się na różne rzeczy, ale generalnie jest zadowolony. Nie przeszkadzają mu też szamani, którzy kręcą się zawsze wokół zespołu, nawet w trakcie mistrzostw w Ghanie.

- Jest tu z nami czarownik, ale nie zwracamy na niego większej uwagi. Ani my, ani piłkarze, z których większość gra w Europie. My staramy się wygrać dzięki umiejętnościom zawodników, a szaman niech sobie na boku robi swoje. Nasz czarownik pracuje głównie... oczyma, w takim sensie, że próbuje zahipnotyzować rywali. Pamiętam, jak kiedyś był karny przeciw Gwinei i rywal go nie strzelił. Szaman rozpowiadał później, że to dzięki niemu. Niech mu będzie, nam to nie przeszkadza - śmieje się Polak.

Lepszy od Kasperczaka!

W pierwszym meczu mistrzostw Gwinea przegrała z gospodarzami - Ghaną 1:2, tracąc gola w 90. minucie. Później był mecz o życie i wygrana z Marokiem - 3:2. Pierwsza w historii meczów tych drużyn. I ostatni mecz - 1:1 z Namibią. To dało awans kosztem faworyzowanego Maroka. W ten sposób Zięcik już osiągnął na mistrzostwach lepszy wynik niż Henryk Kasperczak, który po dwóch meczach zrezygnował z prowadzenia Senegalu. A Gwinea ma apetyt na kolejne zwycięstwa.

- Chcemy zajść bardzo daleko i nikogo nie powinno to dziwić. W klasyfikacji najlepszych drużyn Afryki za 2007 rok byliśmy na trzecim miejscu. To świadczy o naszej sile - podkreśla polski trener.

Na drodze staje im Drogba

Już w trakcie mistrzostw drużynę Zięcika odwiedził minister sportu Gwinei, który przywiózł niezwykłą maskotkę. To 11-letni Mamadou, Gwinejczyk, który urodził się jako albinos. Na mistrzostwach nie opuścił żadnego treningu Gwinei, był na wszystkich meczach. Teraz stał się talizmanem, który ma przynieść szczęście w kolejnych meczach. A to się przyda, bo umiejętności Gwinejczyków w niedzielę sprawdzi Didier Drogba, najlepszy piłkarz Afryki.

Nasi Partnerzy polecają
Najnowsze