- Ta kara wisiała w powietrzu już od kilku tygodni po tym, jak Panathinaikos najpierw stracił szanse na mistrzostwo Grecji, a potem w żenującym stylu odpadł z krajowego pucharu - wyjaśnia Polydoros Papadopoulos, dziennikarz portalu gazzetta. gr. - Klubowe władze warunkowo wstrzymały jej wykonanie, ale piłkarze znów zupełnie zawiedli.
Po remisie z Asteras (Wawrzyniak grał cały mecz) Panathinaikos nie dość, że traci do pewnego już mistrzostwa Olympiakosu 11 punktów, to jeszcze musi odpierać ataki depczących mu po piętach rywali. PAOK zrównał się z nim punktami, a AEK ma tylko jedno "oczko" mniej. Dlatego zirytowane władze "Koniczynek" skorzystały z zapisanych w zawodniczych kontraktach instrumentów.
Polak grał stosunkowo nieźle, dużo lepiej od większości kolegów, ale mu się nie upiecze. - Każdy zapłaci tyle samo, niezależnie od tego, ile grał, jak grał i jak dużą dostaje wypłatę - tłumaczy grecki dziennikarz.
Wawrzyniak odczuje więc karę bardziej niż koledzy. Ma kontrakt wart ok. 7 tysięcy euro tygodniowo, jeden z najniższych w zespole. Nie dostanie więc wypłaty aż za 2 tygodnie, podczas kiedy zarabiające krocie gwiazdy Panathinaikosu nawet nie odczują, że dostały po kieszeni.