Witajcie na Karaibach

2008-09-10 17:50

Po meczu ze Słowenią pytaliśmy retorycznie czy koniecznie reprezentacja Polski musi osiągnąć poziom drużyny Trynidadu i Tobago. Po triumfie z San Marino nie pytamy - zespół biało-czerwonych już ten pułap osiągnął.

Chyba nie jest przypadkiem, że piłkarską drużynę Trynidadu i Tobago, przed zawitaniem do Polski, prowadził niejaki Leo Beenhakker. Tribagończycy (tak się nazywa mieszkańców tego państwa) zwolnili trenera w porę by mógł ponieść futbolowy kaganiec oświaty w dzicz Słowiańszczyzny.

Efekty tej pracy widać. W drużynie na którą poty biją nim strzeli amatorom z San Marino dwa gole klasycznymi "Tribagończykami" są zwłaszcza debiutanci: Wojtkowiak i Kowalczyk, ale i bardziej doświadczonym zawodnikom niewiele do tego brakuje.

Sam Leo rozczulił mnie pomeczowym stwierdzeniem, że "wróciliśmy do miejsca z którego zaczynaliśmy". Pozostaje zapytać, czy było warto chodzić z Holendrem w kółko?

Najnowsze