Wojciech Szczęsny urodził się 18 kwietnia 1990 roku. Po raz pierwszy smak wielkiej piłki poznał w styczniu 2005 roku, gdy Legia Warszawa zabrała go na obóz przygotowawczy na Cypr. Szlifów nabierał przy znanym trenerze bramkarzy - Krzysztofie Dowhaniu. Na początku sezonu 2006/2007 trafił do Arsenalu. To właśnie w Londynie wypłynął na szerokie wody. W pierwszym składzie "Kanonierów" zadebiutował 22 września 2009 roku w III rundzie Pucharu Ligi przeciwko West Bromwich Albion. W Premier League po raz pierwszy wystąpił 13 grudnia 2010 roku przeciwko Manchesterowi United. Nieco ponad miesiąc później Arsene Wenger stwierdził, że Polak jest nowym numerem jeden między słupkami londyńskiej ekipy.
Sielanka w Londynie skończyła się w 2015 roku. Chcąc regularnie grać, golkiper reprezentacji Polski przeniósł się na roczne wypożyczenie do AS Roma. Na Półwyspie Apenińskim wyraźnie odżył. Obie strony były na tyle zadowolone, że przedłużono wypożyczenie o kolejne dwanaście miesięcy. Świetna forma Szczęsnego nie umknęła Juventusowi Turyn. "Stara Dama" uznała, że polski bramkarz jest świetnym kandydatem, by zastąpić legendarnego Gianluigiego Buffona i 19 lipca 2017 roku podpisała kontrakt z pochodzącym z Warszawy piłkarzem.
W pierwszej reprezentacji Polski Wojciech Szczęsny zadebiutował 18 listopada 2009 roku przeciwko Kanadzie. W kolejnym roku nie otrzymał żadnej szansy na występ w biało-czerwonych barwach. Do kadry wrócił 9 lutego 2011 roku i od tego momentu do Euro 2012 regularnie występował jako pierwszy wybór selekcjonera. Na inaugurację polsko-ukraińskiego turnieju, otrzymał czerwoną kartkę w pojedynku z Grecją. Wtedy zastąpił go Przemysław Tytoń. Jednym z najlepszych występów Wojciecha Szczęsnego w reprezentacji było historyczne zwycięstwo Polaków nad Niemcami 2:0. Golkiper obronił wtedy aż 20 strzałów.
Prywatnie Wojciech Szczęsny jest mężem znanej piosenkarki Mariny Łuczenko. Para wspiera się nie tylko życiowo, lecz także zawodowo. W listopadzie ubiegłego roku okazało się, że bramkarz jest autorem tekstu jednej z piosenek artystki. - Moja żona napisała sobie taką linię melodyczną bez słów, a ja któregoś wieczora zupełnie z nudów zacząłem pisać. Popisałem, wysłałem żonie w ramach niespodzianki i myślałem, że oleje, a ona powiedziała, że to całkiem fajne. Spróbowała to nagrać, potem troszkę to zmieniliśmy, ale tekst jest mój - mówił o piosence "I Do.
Zobacz też: Łukasz Fabiański - najbardziej wyluzowany "Łabędź" i cichy lider reprezentacji