W wywiadzie dla "Sport Bilda" Wichniarek ostro skrytykował swego poprzedniego menedżera w Hertcie Berlin Dietera Hoenessa. "Jak idzie, to ustawia się w pierwszym rzędzie do fotografii. Jak nie idzie, szybko znika trener... Pobyt w Berlinie kosztował mnie karierę" - mówi "Wichniar", który grał w Hertcie w latach 2003-2006. Grał to może za dużo powiedziane, bo często przesiadywał na ławie.
Hoeness odgraża się, że ta krytyka kosztować będzie Wichniarka 50 tys. euro, które mu potrąci z ostatniej raty kontraktu.
- Podtrzymuję to, co powiedziałem w tym wywiadzie na temat pana Hoenessa - mówi "Super Expressowi" Wichniarek.
- Może to pana drogo kosztować...
- To mnie właśnie dziwi. Nie powiedziałem ani w tym, ani w żadnym innym wywiadzie złego słowa na klub. Jest on poukładany i dobrze zarządzany. Co innego Hoeness.
- W sobotę pana Arminia gra właśnie z Herthą. Może dał się pan podpuścić przed tym meczem?
- Byłem całkiem świadomy, co mówię. Zawsze mówię to, co myślę. I w tym wypadku też nie żałuję tego.
- Czy dostał pan z Herthy ostatnią ratę za zerwanie kontraktu (250 tys. euro)? Bo ponoć z tych pieniędzy Hertha będzie chciała ściągnąć karę.
- Proszę... nie mówmy już o tym. Przecież w sobotę jest mecz, porozmawiajmy o nim.
- No dobrze, będzie to dla pana szczególny mecz, okazja do pokazania Hoenessowi, że się mylił?
- Rozdział Herthy zamknąłem jesienią, gdy strzeliłem gola w wygranym przez nas meczu 2:0. W sobotę
chcemy wywieźć z Berlina co najmniej punkt, bo w tej rundzie przegraliśmy dwa spotkania.