„Super Express”:- Kilka dni temu Sampdoria ogłosiła podpisanie nowego kontraktu z Bartoszem Bereszyńskim. Jak ocenia pan tę decyzję?
Giuseppe Dossena: - Myślę, że to dobry krok, zarówno dla „Sampy” jak i samego zawodnika. Polski zawodnik występuje w Serie A od pięciu lat. W tym czasie bardzo się rozwinął, wyrobił sobie markę. Cieszy się zaufaniem kolejnych trenerów, władz klubu, a także kibiców. Jest po prostu lubiany i szanowany. Dlatego to przedłużenie wydawało się być czymś naturalnym. Na pewno Sampdoria zapewniła sobie na kolejne lata doświadczonego zawodnika, który nie schodzi poniżej pewnego poziomu.
- Jeszcze jesienią mówiło się o potencjalnych przenosinach Bereszyńskiego do Romy. Czy taki scenariusz będzie możliwy podczas jednego z najbliższych okienek transferowych?
- Nie sądzę. Jeżeli Roma miałaby sięgnąć po takiego zawodnika jak Bereszyński, to zapewne powalczyłaby o niego po wygaśnięciu kontraktu z Sampdorią. Polski defensor jest podstawowym zawodnikiem w drużynie z Genui i nie wyobrażam sobie, aby nagle miał opuścić stolicę Ligurii za 3-4 miliony euro. Z drugiej strony nie wyobrażam sobie sytuacji, w której rzymianie wydają na 30-letniego piłkarza kwotę znacznie wyższą. Tym bardziej, że mają w swoich szeregach Ricka Karsdorpa. Przy Holendrze Polak pełniłby rolę zmiennika.
- Mówiło się, że Bereszyńskiego w Rzymie miał chcieć sam Jose Mourinho.
- Z pewnością to ciekawy zawodnik. Jestem przekonany, że sam piłkarz rozważał na co może liczyć w stolicy Włoch. Nie zawsze przenosiny muszą wiązać się z rozwojem. Tymczasem w Sampdorii może liczyć na regularne występy w Serie A. Już teraz ma ich ponad 100, a zakładając, że wypełni nowy kontrakt bez większych problemów powinien przebić liczbę 200 gier na najwyższym poziomie ligowym. To byłoby już spore osiągnięcie. W tym sezonie w kilku meczach wyprowadzał kolegów z drużyny jako kapitan. Być może w przyszłości dorobi się tej opaski już na stałe.
- Bereszyński postanowił nie zmieniać środowiska, w przeciwieństwie do Karola Linettego.
- To jest właśnie ten element niepewności, o którym wspominałem. Karol chciał zmienić otoczenie, spróbować czegoś nowego. W Turynie tworzono ciekawy projekt, ale na razie nic dobrego z niego nie wykona. Także sam Linetty nie jest tym samym zawodnikiem, który grał w Sampdorii. Z drugiej strony jest on młodszy od Bereszyńskiego, zatem klub, sprzedając go kilka lat temu, mógł na nim zarobić.
- Czy zakłada pan opcję, że Bereszyński mógłby stać się jedną z legend Sampdorii?
- Na pewno jest jedną z twarzy obecnego zespołu. Chociaż nie będzie mu łatwo przebić popularnością Fabio Quagliarelli, który niedawno skończył 39 lat i ciągle kompletuje występy w Serie A. Bereszyński musiałby coś osiągnąć z tą drużyną. Nie będzie o to łatwo, ponieważ konkurencja w lidze jest bardzo duża. Niemniej szacunek wśród kibiców, a także pewne miejsce na przestrzeni kilku sezonów w takim klubie jak Sampdoria to już jest coś.
- Sampa zajmuje odległe miejsce w tabeli. Czy może mieć problemy z utrzymaniem się w elicie?
- Z pewnością obecna, 16. pozycja to duże rozczarowanie. W trakcie sezonu drużynę opuścił Roberto D’Aversa. Zespół ma pięć punktów przewagi nad strefą spadkową. Myślę, że trener Marco Giampaolo powinien jednak pomóc „bluchierati” w wywalczeniu bezpiecznej pozycji.
Kiedyś był gwiazdą kadry młodzieżowej. Będzie liderem w ekipie Czesława Michniewicza?