Spotkanie beniaminka z rewelacyjnie spisującymi się w aktualnych rozgrywkach Sardyńczykami miało rozpocząć się w niedzielę o 20:45. Gigantyczna ulewa, jaka nawiedziła apulijskie miasto sprawiła jednak, że postanowiono przełożyć je o kilkanaście godzin. To stanowiło ogromne wyzwanie logistyczne dla przyjezdnych kibiców z wyspy. W tym przypadku zwyciężyła jednak pasja ponad podziałami - wielu miejscowych ofiarowało nocleg sympatykom rywali i pozwolili zostać im w Lecce mimo niekorzystnego terminu.
Gdy starcie doszło do skutku długo wydawało się, że obejdzie się bez sensacji i rozpędzone Cagliari wygra na terenie Apulijczyków. W 81. minucie jednak, przy prowadzeniu gości 2:0, obrońca Fabrizio Cacciatore wyleciał z boiska za zagranie ręką, a beniaminek otrzymał rzut karny. "Jedenastkę" pewnie na gola kontaktowego zamienił Gianluca Lapadula, ale historia związana z tym stałym fragmentem gry bynajmniej się nie zakończyła. Bramkarz gości, Robin Olsen, wykopał napastnikowi piłkę, którą ten chciał szybko przetransportować na środek boiska i wznowić grę. Efekt? Wybuchowy...
Sędzia ocenił tę sytuację jako gwałtowne, agresywne zachowanie zarówno Olsena, jak i Lapaduli. Obu odesłał więc do szatni z czerwonymi kartkami, a w samej końcówce gospodarze doprowadzili jeszcze do wyrównania i ostatecznie skończyło się 2:2. Rzut karny, po którym wykluczony został zarówno strzelający, jak i broniący, w historii Serie A zapisze się jednak z pewnością na długo...