- Jest wreszcie twój pierwszy medal olimpijski! Jesteś szczęśliwy?
Paweł Fajdek: Ciężko nie być. Ten medal zmienia wszystko, daje ten olimpijski spokój, którego nigdy u mnie nie było. Wątpię, żebym jeszcze kiedyś nie przeszedł eliminacji, chyba, że już będę za stary. Po tym co przeżyłem w tym roku. Ten cały stres, nieprzespane noce, skrywanie tego w sobie, bo nie wolno się tym dzielić, bo i tak za dużo o tym wszyscy gadali... Niesamowicie ciężko jest znosić to w pojedynkę, a ja jestem takim człowiekiem, że nie dzielę się tym. Podzieliłem się tym może ze trzy razy w sezonie. Z trenerem, z fizjoterapeutą i z rodziną. Musiałem się wyrzygać z tego wszystkiego, z tych emocji. Dalej pracowałem i starałem się brać to wszystko na swoje barki i z tym jechać. Teraz też coś mnie gniotło do ziemi, ciężko było. Ale udało się oddać jeden przyzwoity rzut. 81,53 m i trzecie miejsce. Pokażcie mi ostatni taki konkurs. Niesamowite zawody. Gratulacje dla Wojtka. Fajnie, że on wygrał a nie Norweg. Obiecaliśmy dwa medale. Mówiliśmy, że będzie minimum to co zrobiły dziewczyny. Udało się. Czy jestem zadowolony? Oczywiście. Za 30-40 lat nie będzie miało znaczenia jaki to medal. Emerytura jest taka sama. I nie kończymy, tak? Przed nami są kolejne sezony. Na pewno będzie mi o wiele łatwiej już trenować, gdzieś mając z tyłu głowy ten medal. Jeżeli ktoś twierdził, że nie mam psychiki i spalam się, to wydaję mi się, że te zawody i piąty rzut w konkursie pokazały, że nie ma racji. Po prostu trzeba zamknąć mordę, skupić się na sobie i jechać dalej.
- Co teraz? Jakie masz najbliższe plany?
- Ja już marzę o tym, żeby wrócić do domu w niedzielę, położyć się na kanapie i obejrzeć bajkę. Nikt nie namówi mnie do tego, żebym jeszcze dalej w tym roku trenował. Oczywiście jeszcze mam Memoriał Kamili Skolimowskiej. Tam wystartujemy, przygotuję się, potrenuję parę dni, ale nie będę się żyłował. Po prostu mój organizm ledwo żyje. Starałem się to wszystko trzymać do kupy. Wszystko mnie boli. Chcę się wykąpać, położyć do łóżka i cieszyć się z tego, że w końcu mam medal olimpijski. Na pewno nie jest to mój ostatni medal, a następne już będą co najmniej srebrne, a pewnie złote. Mocno w to wierzę, tak jak wierzyłem w to, że w końcu ten medal tutaj będzie. Mówiłem, że do trzech razy sztuka i dotrzymałem słowa.
- W tym konkursie musiałeś cały czas gonić rywali.
- Nie. Ja nie musiałem gonić. Musiałem wykonać poprawny rzut. To że oni sobie rzucali 79-80 metrów, nie zmieniało nic. Ja i tak walczyłem o złoty medal i jedynym punktem odniesienia były dla mnie rzuty Wojtka. To jedyne co ja starałem się w tym konkursie pobić. Wykorzystałem swoją szansę i zdobyłem medal i naprawdę cieszę się, że ten medal jest. Przynajmniej mam dalej o co walczyć i po co trenować. Jak miałbym złoty medal, to nie wiem, jak by wyglądały przygotowania do kolejnych igrzysk.
- Zgadzasz się ze słowami Wojtka Nowickiego, który jako mistrz olimpijski powiedział, że to ty jesteś lepszy?
- Może wrócimy do tego, jak zakończymy kariery? Ja cały czas cieszę się, że Wojtek jest, że się rozwija i że mistrzem olimpijskim jest Polak. To my mamy zapisywać się na kartach historii i pokazywać, że to jest nasza konkurencja. Chcemy to ciągnąć jak najdłużej.
Tokio, Michał Chojecki