Biegała w naszej sztafecie, podobnie jak w Tokio, na drugiej zmianie. - Byłem trenerem tej sztafety i byliśmy nawet przez moment rekordzistami świata, skoro to była premiera tej konkurencji na świecie – wspomina Tomasz Saska (39 l.), na co dzień trener ALKS AJP Gorzów. - Wygraliśmy pierwszą serię, a w którejś z następnych Amerykanie poprawili nasz wynik. Nasz zespół biegł w składzie Natan Fieden, Kaczmarek, Katarzyna Martyna i Tymoteusz Zimny – wylicza nazwiska swoich podopiecznych Saska, który ma wiele wspomnień związanych z tamtą imprezą. - To był pierwszy raz gdy rozgrywano sztafetę mieszaną, i nie wiedziałem nawet jak ustawić zespół, dlatego zadzwoniłem do Janusza Rozuma (sędzia lekkoatletyczny i komentator telewizyjny - red). Okazało się, że była dowolność, co do kolejności biegnących zawodników. Ustawiłem sztafetę w kolejności: chłopak - dziewczyna - dziewczyna - chłopak. Inni trenerzy zrobili podobnie i teraz widzę, że cały świat tak biega. Ostatecznie Polacy z Kaczmarek w składzie zajęli 5 miejsce w finale. - Natalia w młodości przechodziła przez wielobój – wspomina karierę swojej podopiecznej Saska. - Pchała kulą, skakała w dal, biegała na 100 m przez płotki, a od roku 2014 skoncentrowaliśmy się na biegach na 400 metrów płaskie i przez płotki. Ostatecznie wybraliśmy 400 metrów z prozaicznego powodu - nie mając stadionu lekkoatletycznego w Gorzowie, a na innych gdzie trenowaliśmy były problemy z płotkami, postawiliśmy na dystans płaski. Po skończeniu liceum Natalia przeniosła się do Wrocławia, gdzie od 2016 roku trenuje pod skrzydłami Marka Rożeja. Jak były trener Natalii ocenia szansę Natalii w pozostałych startach w Tokio? - Uważam, że stać ją na wynik ok. 50,30 sek. (rek. życiowy 50,72 sek.).Mistrzostwo olimpijskie w sztafecie to wspaniała rzecz, ale biegać w finale indywidualnym na igrzyskach byłoby też czymś wielkim – dodaje Saska.
Tata polskiej mistrzyni olimpijskiej: Natalia nabyła wydolności dzięki pływaniu