- Kiedy dowiedziałeś się o zmianie rywala?
Hubert Hurkacz: - W czasie rozgrzewki przed meczem. Do tego myślałem, że gram trzecie spotkanie z rzędu, a po przyjeździe na korty okazało się, że już drugi i że Pliskova, która miała grać przede mną, już się kończy rozgrzewać. Trochę byłem tym wszystkim zdziwiony, ale trzeba było się do tego szybko zaadaptować, więc zadowolony jestem z tego, jak to się potoczyło.
- Miałeś w ogóle czas, żeby przygotować się taktycznie do tego meczu?
- Nie wiedziałem zupełnie, jak gra przeciwnik, więc dopiero w trakcie spotkania musiałem patrzeć i analizować.
- Marton Fucsovics, z którym miałeś grać, zajmuje 38. miejsce w rankingu, a ostatnio był w wysokiej formie. Ucieszyła cię zatem ta zmiana rywala?
- Nie. Szczerze mówiąc, chciałem jednak grać z Węgrem.
- Grałeś w samo południe, a upały są tutaj straszne. W trakcie meczu grającej przed tobą Magdy Linette zasłabła dziewczynka do podawania piłek. Tobie też ten upał daje się we znaki?
- W trakcie treningów przyzwyczaiłem się do tych warunków, a podczas spotkania czułem się normalnie. Te miesiące spędzone w zeszłym roku na Florydzie, gdzie jest jeszcze cieplej niż tutaj, bardzo mi pomogły. Ja lubię grać, jak jest bardzo ciepło.
- A co powiesz o kortach? Pasuje ci ta nawierzchnia?
- Przyjemna nie jest, bo ciężko się po niej ślizga i to wchodzi trochę w stawy. Trzeba się do tego przyzwyczaić.
- Jak ci się mieszka w wiosce olimpijskiej?
- Jest bardzo fajnie, świetna atmosfera. Brakuje oczywiście kibiców i tego bardzo szkoda, ale jeżeli chodzi o całą otoczkę i olimpijski klimat, to jest to niesamowite przeżycie. Fantastycznie być z tymi sportowcami z całego świata.
- Iga Świątek zdradziła, że kilka osób prosiło ją o wspólne zdjęcie. Tobie, półfinaliście Wimbledonu, też się to zdarzyło?
- Kilka osób chciało sobie ze mną zrobić zdjęcie, ale to na palcach jednej ręki można policzyć.
- Ten olimpijski turniej bardzo różni się od zawodów w cyklu ATP? Można powiedzieć, że wszystko jest nowe?
- Nie no, nie wszystko jest nowe. Dalej mamy piłki, rakiety i gramy na kortach (śmiech). Na pewno jeżeli chodzi o całą otoczkę, to są to nowe wrażenia i super mieć okazję to wszystko przeżyć.
- W drabince rozstawiony jesteś z numerem 7. Jaki jest twój cel w tym turnieju?
- Moim celem jest zawsze wygranie całego turnieju. Czasami rozstawienie może ułatwiać pokonywanie kolejnych etapów w drabince, bo z tymi najmocniejszymi rywalami można się spotkać później, ale tutaj - tak jak na tych największych turniejach - każdy potrafi grać świetnie w tenisa i jeśli rywal będzie miał super dzień, a ty nie najlepszy, to tego meczu się nie wygra.
Korespondencja z Tokio, Michał Chojecki