Nodar Kumaritaszwili zapisał się w historii igrzysk olimpijskich w wyjątkowo przykry sposób. Reprezentant Gruzji był jedną z nadziei swojego kraju na medal w trakcie zimowych igrzysk w Vancouver w 2010 roku, lecz zamiast walczyć o krążek, zginął tuż przed igrzyskami. Wszystko wydarzyło się tuż przed startem imprezy, a światowa opinia publiczna wstrzymała oddech.
Nodar Kumaritaszwili zginął w przerażających okolicznościach. Wszystko wydarzyło się na oczach widzów
Jedna z sesji treningowych przed igrzyskami olimpijskimi w Vancouver zakończyła się prawdziwie tragicznie. Młody, 22-letni reprezentant Gruzji, Nodar Kumaritaszwili na oczach telewidzów stracił życie w wyjątkowo dramatycznych okolicznościach. W trakcie zjazdu zawodnik popełnił drobną pomyłkę, która kosztowała go życie. Mężczyzna wyleciał z obiektu na zakręcie numer 15. i z prędkością 144 km/h uderzył w betonowy słup, podtrzymujący dach obiektu. Życia sportowca nie udało się uratować, a reprezentacja Gruzji myślała, aby wycofać się z imprezy. Ostatecznie jednak do tego nie doszło, ale Gruzini wyszli na ceremonię otwarcia z flagą narodową przewieszoną czarną wstążką.
Saneczkarz rozmawiał o torze ze swoim ojcem. Nie czuł się dobrze
Najbardziej mroczną kwestią w tej historii jest fakt, że zmarły saneczkarz przewidywał, że zmagania na tym torze są dla niego przerażające. Wszystko przez zawrotną prędkość, jaką osiągały sanki.
- Boję się tego miejsca na trasie, tato. Jest cholernie szybkie, ale udźwignę to - miał mówić Nodar Kumaritaszwili w rozmowie telefonicznej ze swoim ojcem tuż przed startem feralnego treningu.