Anna Lewandowska: Szanujemy z Robertem to, co dał nam los [EXCLUSIVE SE]

2016-01-14 8:24

Nikt nie zna Roberta Lewandowskiego (28 l.) tak dobrze jak jego żona. W drugiej części wywiadu dla "Super Expressu" Anna Lewandowska (28 l.) odsłania kulisy wieczoru po słynnym meczu z Wolfsburgiem, w którym "Lewy" strzelił 5 goli w 9 minut.

"Super Express": - Często płaczesz ze szczęścia?

Anna Lewandowska: - Oczywiście, bo jestem z męża strasznie dumna, jestem żoną tak znakomitego sportowca! Jednak do występów Roberta podchodzę na zimno. Mówię czasami Robertowi, że było bardzo dobrze, ale też co można byłoby zrobić lepiej. Robert bardzo to docenia.

- Jak wyglądał wasz wieczór po słynnym wyczynie Roberta - 5 goli w 9 minut z Wolfsburgiem?

- Nie zdążyłam na pierwszą połowę, bo miałam konsultację dietetyczną. Pojechałam na stadion taksówką, ale przed wejściem na trybunę chciałam się jeszcze napić herbaty w klubowej restauracji. Nagle woła mnie któryś z niegrających piłkarzy. "Ania, zobacz, Robert bramę strzelił!". Zakładam kurtkę i idę. Po drodze na ruchomych schodach patrzę w telewizor - druga brama! Siadam na trybunach - ciach, trzecia! Potem czwarta i piąta!

- Co było dalej?

- Kosmos. Po meczu wszedł do restauracji, przywitały go gromkie brawa. Pojechaliśmy do domu, otworzyliśmy wino i zaczęliśmy rozmawiać o... lekcjach WF-u. Robert wspominał, że jako ośmiolatek lepiej robił przewroty niż chłopcy o dwa lata starsi, bo tata go tego nauczył. Rano od 7.30 zaczęły się telefony. A Robert: "Idę na trening, bo za dwa dni mam mecz". Cały on (śmiech).

Zobacz: Anna Lewandowska: Thomas Mueller podjada przed meczem Robertowi KULKI MOCY!

- Jaka była jego pierwsza reakcja na awans na Euro 2016?

- Przytulił się do mnie i powiedział "ufff", poczuł ulgę. Strasznie się cieszył, bo Robert bardzo wierzy w kolegów i całą drużynę. Ja też się cieszę z awansu, tym bardziej że pamiętam początki Roberta w kadrze. Na początku pod skrzydła wziął go Mariusz Lewandowski. "I co, jaki jest ten Mariusz?" - podpytywałam. "Fajny! Zaopiekował się mną" - opowiadał Robert. A teraz to on jest tym starszym, pomaga młodym.

- Choć w karate odnosisz sukcesy, przechodzą one bez echa. Żałujesz?

- Wiem, że piłka jest bardziej medialnym sportem. Karate to jednak trudny sport, przepisy czasami są niezrozumiałe dla osób spoza tej dyscypliny. Aż cztery razy miałam złamany nos, kiedyś pewnie czeka mnie prostowanie przegrody. Kiedyś się denerwowałam, kiedy ktoś mówił, że jestem tylko żoną Roberta Lewandowskiego. Mojej dyscyplinie poświęcałam się od lat, trenowałam dwa-trzy razy dziennie.

- Zamierzasz dalej uprawiać karate?

- Teraz podporządkowuję się karierze męża. Startuję jeszcze, ale to już końcówka. Zajmuję się intensywniej innymi projektami.

- Jak zmieniłaś się w ciągu tych lat spędzonych z Robertem?

- Znam swoją wartość, tego nauczył mnie mąż. W pewnym momencie chciałam pokazywać ludziom, że jestem pracusiem, że dużo robię. Teraz wiem, że nie muszę nic nikomu udowadniać. A jak się zmieniłam? Mądrzej podchodzę do życia. Na pewno, i to mówię w naszym wspólnym imieniu, nie zmieniamy się. Zawsze szanujemy to, co dał nam los, staramy się pomagać innym ludziom.

Najnowsze