– Zainspirowała mnie pandemia. Poszukiwaliśmy odporności, sposobów, żeby nie zachorować. Zrobiliśmy to intuicyjnie. Kojarzyłem, że w dawnych czasach Wikingowie kisili żywność. Była to pierwsza metoda jej przechowywania. Wszyscy pamiętamy z domów rodzinnych, z lat 80. i 90., zaprawianie owoców, kiszenie warzyw na zimę – wyjaśnia Tomasz Kryk, trener reprezentacji Polski kajakarek na igrzyskach Paryż 2024.
– Po roku postanowiłem to zbadać trochę bardziej od strony naukowej. Przeczytałem trzy pozycje Emerana Mayera. To człowiek, który zajmuje się przewodem pokarmowym, przede wszystkim wiromem i bakteriami, które bytują w naszym organizmie. Przedstawia bardzo wiarygodne badania na temat tego, jak zmieniały się składy wirusów w naszych jelitach. Żywność modyfikowana genetycznie i fast foodowa ograniczyła pożyteczne bakterie, a pamiętajmy, że 70 proc. odporności to jelita. Kiszonki towarzyszą zawodniczkom nie tylko w Polsce, ale także podczas zagranicznych zgrupowań – kontynuuje trener Kryk.
Ta dieta bardzo przypadła do gustu kajakarkom. – Od zawsze uwielbiałam wszelkiego rodzaju kiszonki, ogórki, kapustę. W moim domu zawsze to się jadło. Nie musiałam się do tego w ogóle przekonywać. Mamy tego towaru pod dostatkiem – stwierdza Karolina Naja. – Nie chorujemy, wszystko idzie zgodnie z planem. To też fajny punkcik, który również przybliża nas do tego upragnionego złotego medalu – dodaje
– Lubię ogórki, kiszoną kapustę czy rzodkiewki. Jem je z chęcią i uśmiechem. Bardzo się cieszę, że mamy taką możliwość i kiszonki są zawsze z nami na zgrupowaniu. To przypomina nam nasze polskie jedzenie – stwierdza Helena Wiśniewska, brązowa medalistka z Tokio. Kajakarki dzięki znanym, lokalnym smakom, w każdym miejscu mogą poczuć się jak w domu, a taka szybka aklimatyzacja w dowolnym kraju, pomaga w osiąganiu lepszych wyników. na