- Za dwa dni ćwierćfinał ze Słowenią. Zdążycie po tym słabym występie z Włochami oczyścić głowy i odbudować pewność siebie przed najważniejszym meczem?
Marcin Janusz: - Tak, oczywiście. Myślę, że na tyle jesteśmy doświadczeni, że takie porażki nie zostają w głowach na długo, bo tak to wygląda w siatkówce.Nie wygrywa się cały czas i trzeba się szybko zresetować po każdej z porażek i każdy z nas to przeżył. Dlatego nie jest to jakaś wyjątkowa sytuacja dla nas. Wyjdziemy na boisko i zacznie się wszystko od zera. Tym dzisiejszym meczem przecież tak naprawdę nie przekreśliliśmy sobie żadnych szans. Mamy wszystko w swoich rękach.
- Słowenia w imponującym stylu wygrała swoją grupę, pokonując m.in. Francję czyli mistrza olimpijskiego. Zrobiło to na was wrażenie?
- Naprawdę nie będzie miało to większego zaznaczenia. Słowenia to zespół, który znamy i wiemy, że będzie w formie. Każdy tutaj przyleciał w najlepszym swoim wydaniu, więc tak do tego podejdziemy. Mamy również swoje argumenty. Kilka razy z nimi wygraliśmy w tym sezonie, ale to oczywiście będzie zupełnie inny mecz.
- Konsekwentnie wystawiałeś Bartoszowi Kurkowi mimo, że nie kończył wielu piłek. To było takie podanie pomocnej ręki Bartkowi?
- Nie. Bartek jest na tyle dobrym zawodnikiem, że on nie potrzebuje tego, żebym ja mu rękę podawał. Oczywiście staram się mu stworzyć jak najlepsze warunki.Jest niesamowicie doświadczonym siatkarzem, więc tak naprawdę nie wymaga jakiegokolwiek specjalnego traktowania.