- Trener podobno tuż po meczu powiedział wam, że to dopiero początek, żebyście nie zaczęli się przedwcześnie cieszyć i myśleć, że robota już zrobiona.
Tomasz Fornal: - Tak i oczywiście ma rację. Zdajemy sobie sprawę, że zrobiliśmy fantastyczną rzecz, w końcu awansując półfinału igrzysk. Jednak ta drużyna ma aspiracje na trochę więcej niż sam półfinał. Ja już w pierwszym meczu tutaj skręciłem kostkę i nie był to dla mnie łatwy tydzień. Dużo myśli się pojawia podczas tego wszystkiego w głowie. Dlatego jest teraz ulga i fajnie, że pomogłem drużynie i dałem im coś pozytywnego.
- Teraz kostkę podkręcił Mateusz Bieniek. To coś poważnego?
- Nie mam pojęcia, ale mam nadzieję, że nic poważnego. Wiem, co może teraz czuć, bo sam miałem ten problem. Czekają go długie godziny u terapeuty.
- Z twoim zdrowiem jest już wszystko OK? Dzisiaj czułeś się już naprawdę w pełni gotowy?
- To nie jest łatwe, kiedy tak naprawdę cztery czy pięć dni w ogóle nic nie trenujesz. Jedyne, co robisz, to leżysz i masujesz sobie stopę, żeby potem wejść i zagrać przeciwko klasowym zawodnikom, jacy są w drużynie Włoskiej. Tym bardziej się cieszę, że dzisiaj udało mi się coś pozytywnego pokazać i - tak jak mówię - pomóc drużynie w awansie do półfinału.
- Rozprawiliście się z jedną z najgorszych olimpijskich klątw...
- To prawda. Cieszymy się z tego, ale to nie jest koniec.