"Super Express": - To chyba nie był wymarzony debiut...
Robert Lewandowski: - Przegraliśmy 0:2, a ja wszedłem na boisko w 63. minucie, kiedy przegrywaliśmy już dwoma bramkami. Bayer grał wówczas bardzo defensywnie i trudno było nam cokolwiek zrobić w ataku.
- Miałeś kilka ostrych starć z Michaelem Ballackiem.
- Dla mnie jest to obojętne, przeciwko komu gram. W niedzielę był to Ballack i musiałem sobie z nim radzić. To prawda, mieliśmy kilka pojedynków bark w bark. Ale tak właśnie wygląda gra w Bundeslidze, tak się tu walczy. To samo jest podczas treningów: nie ma obijania się.
- Na razie jesteś tylko rezerwowym. Ile dajesz sobie czasu, by wywalczyć miejsce w pierwszym składzie?
- Nikt mi nie obiecywał, że przyjdę do Borussii i od razu wskoczę do podstawowej jedenastki. Jestem cierpliwy. To nie jest tak, że daję sobie pół roku czy dwa tygodnie na to, by grać regularnie. Wydaje mi się, że trener Juergen Klopp chce krok po kroku wprowadzać mnie do zespołu, nie wrzuca mnie na głęboką wodę. Sam też nie liczę minut bez strzelonego gola. Czekam na pierwszą bramkę spokojnie i jestem pewien, że przyjdzie.
- W meczu z Bayerem znów zagrałeś jako ofensywny pomocnik. Odpowiada ci taka rola?
- Grałem już na tej pozycji w Lechu. Co prawda, byłem ustawiany z lewej strony, ale gra w pomocy to dla mnie nic nowego. Ale nie ukrywam, że wolałbym grać na środku ataku. Na razie jednak pewne miejsce ma tam Lucas Barrios.
- Jak ci się mieszka w Dortmundzie?
- Miasto bardzo mi się podoba. Wprawdzie mam mało wolnego czasu, ale byłem kilka razy w centrum i pozwiedzałem. Mam też już mieszkanie, właśnie zakończyłem przeprowadzkę. Mam nawet basen głęboki na 6,5 metra i wielką palmę przed domem! Żartuję (śmiech). Nie potrzebuję luksusów, najważniejsze, żeby mieszkało mi się dobrze i spokojnie.
- W ubiegłą sobotę obchodziłeś 22. urodziny. Było przyjęcie w szatni?
- Tak, dzień przed meczem w hotelu. Było spokojnie, wszyscy złożyli mi życzenia. Co ciekawe, każdy z piłkarzy Borussii śpiewał mi "Sto lat" w swoim języku. Liczyłem na urodzinową bramkę w debiucie. Jednak nie załamuję się, że tym razem jej nie było.
- Trener Klopp narzeka, że polscy koledzy są w stosunku do ciebie nadopiekuńczy. Mówi, że Kuba Błaszczykowski i Łukasz Piszczek nie odstępują cię na krok. To prawda?
- Bez przesady, nie jest tak źle. Na początku rzeczywiście potrzebowałem ich pomocy, bo przecież nie znam języka niemieckiego, a oni są w tym kraju od trzech lat. Ale właśnie dostałem nauczyciela niemieckiego i zaczynam lekcje. Barrios i Kagawa mają klubowych tłumaczy, ale ja tego nie chcę. Rozleniwiłoby to mnie, chcę się sam nauczyć.
- Jesteś już rozpoznawalny w Dortmundzie?
- Czasem zdarza się, że kibice proszą mnie o autograf na ulicy. Sympatycznie jest również w klubie. Po jednym z meczów dostałem nawet pamiątkową różę. Na kolejne muszę jednak zapracować dobrą grą i bramkami.