Tymoteusz Puchacz należał do grona najbardziej wyróżniających się piłkarzy PKO Bank Polski Ekstraklasy. Dzięki temu zapracował sobie na transfer do Bundesligi. Początki w nowym miejscu należą jednak dla Polaka do trudnych. Lewy obrońca często ma problem, żeby załapać się nawet do kadry meczowej berlińczyków. Zabrakło go w niej również przy okazji sobotniej potyczki Unionu z Bayernem Monachium, który Bawarczycy zwyciężyli 5:2.
Zobacz też: Gwiazdor Barcelony trafił do szpitala! Miał problemy z oddychaniem, wielki strach
W sobotę piłkarz chwalił się na Instagramie swoimi kolejnymi tatuażami. To wywołało pytania wśród fanów, którzy zastanawiali się, czy piłkarz nie odpuścił oglądania meczu swojego zespołu z trybun na rzecz rozrywki. Piłkarz zirytował się takimi doniesieniami i zaczął wyjaśniać sprawę w sieci. - Muszę sprostować, bo ludzie szerzą farmazon, a farmazon potem się niesie, a mi to niepotrzebne. A propos tego, że nie było mnie na meczu mojego klubu, oczywiście, że byłem na meczu mojego klubu. Zdjęcia pochodzą z Berlina - cytuje Puchacza serwis "sport.pl".
- Druga sprawa, prują się też ludzie, że ja zamiast z drużyną, to z kolegami gram w piłkę. Ja wiem, że nie każdy profesjonalnie uprawia sport, ale są takie momenty, w których można ruszyć głową i zdać sobie sprawę, że są też dni wolne, gdzie nie ma treningu w klubie. Wtedy mogę pozwolić sobie na trening dodatkowy. Pozdrawiam, miłego wieczoru - dodał Puchacz.
Choć sytuacja klubowa lewego obrońcy nie napawa optymizmem, prawdopodobnie znajdzie się on w kadrze Polski na mecz z Andorą i Węgrami. Powołania ogłoszone zostaną w poniedziałek.