Robert Lewandowski w szczerym wywiadzie dla "Sport Bild" opowiedział o swoich ostatnich miesiącach w Bayernie Monachium. Nie jest tajemnicą, że polski napastnik nosił się z zamiarem odejścia z Allianz Arena. "Lewy" przyznał, że w ostatnim czasie brakowało mu wsparcia, gdy atakowano go między innymi po półfinałowym dwumeczu Ligi Mistrzów przeciwko Realowi Madryt. Jak sam przyznał, nie mógł nawet liczyć na szczerą rozmowę z szefami i to bardzo go bolało. Nie przeszło mu jednak przez myśl, by strajkować i w ten sposób wywalczyć zgodę na odejście, ponieważ jest profesjonalistą.
Sprawa transferu kapitana reprezentacji Polski ostatnio ucichła i nie wydaje się, by Robert Lewandowski opuścił szeregi Bayernu. Tym bardziej, że jest po szczerej rozmowie z nowym trenerem Niko Kovacem i sam podkreślił, że znowu czuje się szczęśliwy w Monachium. Jego rozmowa ze "Sport Bildem" nie przeszła jednak bez echa w szatni mistrzów Niemiec. Do słów 30-letniego snajpera odniósł się dość mocno Joshua Kimmich.
- Jeśli Robert powiedział, że nie miał wsparcia ze strony klubu, to musicie mu uwierzyć, choć nie wiem, jaka jest prawda. Jestem przekonany, że Robert wie, jak jest dla nas ważny. To prawie pewne, że strzeli 30 goli w tym sezonie. Z drugiej strony musi sobie zdać sprawę, że nie strzeli tych wszystkich goli bez pomocy kolegi. Nie zrobi tego na własną rękę. Nie chodzi tylko o nasz szacunek względem niego, ale także o jego szacunek względem nas - podkreślił piłkarz Bayernu.