Przez kolejne sezony nikt nie potrafił wyobrazić sobie reprezentacji Polski bez Łukasza Piszczka w składzie. Po mundialu w Rosji stało się to jednak koniecznością. Prawy obrońca zadecydował, że nie będzie dłużej występował z orzełkiem na piersi. Rok później na murawie PGE Narodowego zorganizowano mu wspaniałe pożegnanie przy okazji pojedynku kadry ze Słowenią. Po zeszłym sezonie "Piszczu" opuścił także Borussię Dortmund, z którą związał swoją zagraniczną karierę.
ZOBACZ TEŻ: Zbigniew Boniek popełnił ogromny błąd? Chodzi o kontrakt Sousy, ustaliliśmy szczegóły
W "Kanale Sportowym" były kadrowicz podzielił się jednym ze wspomnień z pojedynku pomiędzy Borussią Dortmund a Bayernem Monachium. - Przegraliśmy chyba 1:5. Przy wyniku 1:1 założyłem Ribery'emu siatkę na środku boiska. Jak go przedryblowałem to widziałem jego minę. A potem, jak Bayern strzelił na 2:1, strasznie mnie skręcił. Wtedy sobie pomyślałem - po co mi to było... - opowiada z uśmiechem Piszczek.
Obecnie branie udziału w widowiskach na takim poziomie pozostaje dla Łukasza Piszczka oczywiście pięknym wspomnieniem. Aktualnie obrońca kontynuuje karierę w LKS Goczałkowice-Zdrój i walczy o to, aby bliski jego sercu zespół piął się jak najwyższej na szczeblach piłkarskich w Polsce. Aktualnie w swojej grupie III ligi LKS zajmuje pierwszą lokatę i zmierza po awans na szczebel centralny.