„Super Express”: - Chyba najbardziej zabrakło wam szczęścia i skuteczności.
Robert Lewandowski: - Jedną bramkę powinniśmy strzelić. Mecz był bardzo dobry, z ofensywną piłką. Pomimo tego, że Borussia chciała zagrać defensywnie, udało nam się stworzyć kilka dobrych sytuacji. Zabrakło nam kropki nad „i” w postaci strzelenia bramki. Mamy niby cały czas pięć punktów przewagi nad Borussią, ale wiemy, że to jest za mało. Do końca sezonu będziemy musieli o to mistrzostwo walczyć. Ale może to i dla nas dobrze, bo niezależnie od tego, czy to Bundesliga czy inne rozgrywki, będziemy musieli być skoncentrowani. Wpłynie to odpowiednio na naszą formę.
- Wydawało się, że odjedziecie wszystkim rywalom i bardzo wcześnie zapewnicie sobie mistrzostwo. Jesteś zaskoczony, że nie jest tak łatwo?
- Ja się akurat cieszę. Nie narzekam, że do końca będziemy musieli walczyć o to mistrzostwo. Przecież w dziewięciu pozostałych spotkaniach Borussia może nawet zdobyć komplet punktów. A co najmniej wygrywać większość meczów.
- W rywalizacji Lewandowski – Aubameyang bez zmian, wciąż masz 23 gole, a rywal 22 w wyścigu po koronę króla strzelców.
- Spokojnie do tego podchodzę, bo doskonale znam to uczucie. Zdaję sobie sprawę, że na całym świecie gazety o tym piszą. Dla mnie jako napastnika najważniejsze jest to, żeby strzelać systematycznie. Ile na koniec sezonu będę miał ja, a ile Pierre? Za bardzo mnie to nie obchodzi. O koronie króla strzelców pomyślę na koniec sezonu.
- Przebicie rewelacyjnego poprzedniego sezonu, w którym we wszystkich rozgrywkach strzeliłeś 49 goli, to twój cel?
- Zobaczymy, jeszcze praktycznie cały rok mi na to został. Najważniejsze, żeby ten mój licznik bił cały czas w górę.
- Arjen Robben chyba nigdy się nie zmieni. W sobotnim meczu znów grał samolubnie, co denerwowało głównie ciebie i Arturo Vidala.
- Parę razy faktycznie mógł lepiej się zachować. Ale wiadomo, że taki jest jego styl. Trzeba jednak zaznaczyć, że czasami nam też pomaga, stara się oszukiwać rywali. Ale w meczu z Borussią to nie jego akcje głównie zaważyły na braku zwycięstwa. Arturo Vidal trafił w poprzeczkę, szkoda, że to nie wpadło. Jest niedosyt, ale trzeba szanować to, co się ma.
- Widziałem, że odwiedziłeś szatnię Borussii. Jak przyjęli cię byli koledzy z drużyny?
- Cały czas mam tam kolegów, z którymi utrzymuję kontakt. Po meczu można już na luzie porozmawiać, bo przed – z wiadomych przyczyn jest o to trudno (śmiech). Jednak jak się jest na boisku, to nie myśli się o przyjaźniach.
- Faktycznie, sentymentów nie było, kilka razy piłkarze Borussii ostro cię faulowali.
- Taka jest piłka, każdy walczy o swoje, ja też. Ostatnio wygraliśmy u siebie 5:1, teraz bezbramkowy remis, więc teoretycznie w dwumeczu jesteśmy lepsi.