Na początku aktulanych rozgrywek "Lewemu" wszystko szło fenomenalnie. Strzelał gole hurtowo w każdych rozgrywkach, w których tylko brał udział. To doprowadziło do tego, że na aktualnym etapie ligowych zmagań ma na koncie już 25 bramek i przewodzi klasyfikacji najlepszych strzelców Bundesligi. Problem w tym, że kontuzja kolana i wymagana miesięczna przerwa mogą sprawić, że ten stan nie potrwa już zbyt długo.
Najgroźniejszym rywalem Lewandowskiego w wyścigu o obronę korony króla strzelców jest Timo Werner. Snajper RB Lipsk i reprezentacji Niemiec trzyma się za plecami "Lewego" mając aktualnie na koncie o cztery zdobyte bramki mniej - konkretnie trafił dwadzieścia jeden razy. Istnieje więc spora szansa, że podczas okresu absencji Polaka zdoła do niego doskoczyć, a nawet go wyprzedzić. Trzeci w klasyfikacji Jadon Sancho ma już "tylko" trzynaście bramek, ale niebezpieczeństwo dla Polaka może tkwić także w osobie Erlinga Halanda. Norweg zanotował wymarzone wejście do Borussii Dortmund i zdobył już dziewięć ligowych goli. Jeśli utrzyma taką nieprawdopodobną formę - kto wie...
Od 2015 roku Lewandowski nie był królem strzelców Bundesligi tylko raz. Miało to miejsce w sezonie 2016/2017, gdy na bardzo wysokim poziomie rywalizował z ówczesnym asem BVB, Pierrem-Emerickiem Aubameyangiem. Gabończyk na samym finiszu zdołał obronić swą przewagę. Jak będzie teraz? Najbliższe tygodnie i forma zwłaszcza Wernera z pewnością przyniosą bardzo dużo odpowiedzi.