Bayern Monachium w obecnym sezonie spisuje się fantastycznie. Choć wszystko rodziło się w bólach dość szybko w rozgrywkach 2019/2020 zwolniono Niko Kovaca, to sukcesor Chorwata - Hans-Dieter Flick - poukładał wszystkie klocki perfekcyjnie. Na Bawarczyków nie było mocnych ani w Bundeslidze, ani w Pucharze Niemiec, ani przede wszystkim w Lidze Mistrzów. Teraz wszyscy w klubie są opromienieni sukcesem z piątku, gdy pierwsza drużyna ograła FC Barcelona aż 8:2 i śpiewająco zameldowała się w półfinale Champions League.
Takiej sytuacji Robert Lewandowski się nie spodziewał. „Aż brakuje słów”!
Świetne nastroje w monachijskim obozie popsuły jednak nieco doniesienia stacji WDR. Dziennikarze dotarli do informacji, że przed dwoma laty jeden z trenerów juniorskich zespołów Bayernu dopuszczał się w komunikatorze WhatsApp bardzo niewybrednych komentarzy pod adresem swoich podopiecznych. Graczy o imigranckich korzeniach miał nazywać "czarnuchami", "poganiaczami wielbłądów" czy "brudnymi Turasami". A to słowa nie do zaakceptowania.
Szef ekipy z Bawarii, Karl-Heinz Rummenigge, przyznał już, że śledztwo wewnątrz klubu przebiegło bardzo sprawnie i przyniosło wszelkie potrzebne informacje. Zastrzegł ponadto, iż konsekwencje zapadną bardzo szybko, a ponadto podkreślił, iż Bayern prowadzi kampanię przeciwko rasizmowi.
Żadne media nie ujawniły nazwiska trenera, który dopuścił się opisywanych czynów.