Lewy goli nie tylko bramkarzy
Od kilku lat Robert Lewandowski ma kontrakt reklamowy z Gillette. Firma jest tak zadowolona ze współpracy, że co roku chętnie ją przedłuża. W komunikatach można było przeczytać, że „Lewy” został wybrany bo z jego pracą, czyli strzelaniem goli, jest jak z goleniem: liczy się precyzja. A że RL tej precyzji na boisku nie stracił, ba, jest w najlepszym jak się wydaje momencie kariery, to firma nie zamierza rezygnować z jego usług. Niedawno już po raz czwarty przedłużono kontrakt, co oznacza, że Lewandowski od czterech lat nie może… nosić brody. W umowie z Gillette jest bowiem zapis o tym, iż napastnik Bayernu ma być cały czas starannie ogolony. W sumie to logiczne, bo dziwne, żeby brodacz reklamował taki produkt jak maszynka do golenia. To oznacza, że Lewandowski w najbliższym czasie na pewno nie pójdzie w ślady choćby Leo Messiego, który maszynki do golenia wyrzucił chyba przez okno. Zresztą, ostatnio moda na brody, nie tylko w świecie sportu jest duża, ale – jak zaznaczam – Lewandowskiego to nie będzie dotyczyć. Współpraca z Gillette jest kontynuowana, w marcu Lewy odwiedził nawet fabrykę tej firmy w Łodzi, największym tego typu obiekcie w tej części Europy.
Coca cola czyli jak pewna pani lansuje się na Lewym
Od kilku lat Robert Lewandowski jest też ambasadorem Coca-Coli. Spowodowało to ostatnio… ostry atak na jego osobę. Nie będę wymieniał nazwiska dziennikarki, która stara się podszczypywać RL w tej sprawie, bo nigdy nie promuję osób i treści, które uważam za bezsensowne, ale wygląda mi to na lans tej pani na nazwisku Lewandowskich. Główny zarzut jest taki, że Lewy reklamuje niezdrowy napój, a w tym samym momencie jego żona przedstawia się jako fanka i propagatorka zdrowego jedzenia. Moim zdaniem Lewy zrobił dla polskiego zdrowia tyle dobrego, że naprawdę reklama coca-coli nie jest tu żadną „przeginką”. Lewandowski jest wzorem dla setek tysięcy młodych Polaków, ma sylwetkę jak młody Bóg i inspiruje dzieciaki do pracy nad sobą. Wielu chce być takim jak Lewy, a Robert wystarczająco często ich do tego zachęca wrzucając zdjęcia z treningów czy siłowni. A kończąc ten wątek: Lewandowski odrzucił kiedyś bardzo dobrą ofertę reklamową, od rosyjskiej firmy, która produkuje znane na całym świecie alkohole. Nie wziął tych pieniędzy, bo wie, że reklama takiego produktu nie pasuje do jego wizerunku. Moim zdaniem ma więc rozeznanie i wyczucie co można, a co nie.
A wracając do zakazów, wiadomo, że Lewandowski jako ambasador nie ma prawa pokazywać się publiczne z napojami konkurencyjnej firmy.
Na treningi Bayernu tylko w audi!
Choć Lewy ma w garażach kilka luksusowych samochodów, to nie ma dylematu którym danego dnia pojechać na trening Bayernu. Umowa określa, że gracze mistrza Niemiec na treningi i mecze mają przyjeżdżać tylko i wyłącznie marką Audi, bo to sponsor klubu. Na osłodę tego ograniczenia jest jednak bardzo ważna kwestia: piłkarze wybierają sobie model samochodu jakim chcą się poruszać i po prostu dostają go w użytkowanie. Ale jednak NIE CAŁKOWICIE ZA DARMO. Otrzymują po prostu bardzo duże zniżki i płacą leasing na preferencyjnych warunkach. Dlatego z tego korzystają, bo to się po prostu opłaca.
Lewandowski z szerokiej gamy możliwości wybrał Audi RS7 Sportback, warte około 600 tysięcy złotych. Choć jak wspomniałem, to wcale nie jedyne cacko w jego garażu. Stoi tam między innymi Bentley, wart ponad milion złotych, w którym RL często jest widywany w Warszawie. Trzeba przyznać, że generalnie Lewy lubi dobre samochody. Jeździł już ośmioma modelami mercedesa!, używał też ferrari F12 Berlinetta o mocy 730 koni mechanicznych, a także porsche Cayenne GTS. Coraz częściej korzysta też z prywatnych samolotów, ma w Niemczech firmę, po którą sięga, chcąc się szybko przemieścić. Kto wie, może kiedyś, po wielu samochodach, przyjdzie czas na zakup własnego jeta?
Narty? Zapomnij!
Kapitan kadry uwielbia wypoczynek w swojej posiadłości na Warmii, ale ma też ulubione miejsce pod Monachium – to ośrodek w Alpach Bawarskich. Gdy ma chwilę wolnego, to często rusza właśnie tam. Ale zimą… może tylko z zazdrością(?) patrzyć na szusujących narciarzy. Kontrakt z Bayernem jasno stanowi, że Lewandowski nie ma prawa uprawiać ryzykownych sportów, a w przypadku piłkarza narty są jak najbardziej za taki uznane. Odpada też jazda na motorze. A co ze skuterem wodnym czy nartami wodnymi? W prasie często ukazują się zdjęcia RL szalejącego na jeziorze stykającym się z jego posiadłością. Tak naprawdę Bayern może kręcić na to nosem, bo dałoby się to podciągnąć pod niebezpieczne sporty, ale… Do tej pory do Lewandowskiego nikt w tym względzie się nie przyczepił w klubie i niech tak pozostanie. Może w wakacje można (ciut) więcej…
Zdjęcie z aparatu? Tak, ale z chińskiego
Jakiś czas temu Lewandowski podpisał lukratywny kontrakt z producentem telefonów, firmą Huawei. To – jak mi się wydaje – najwyższa umowa reklamowa Lewego, obejmująca nie tylko teren Polski, ale i Europy środkowo-wschodniej. Chińczycy zapłacili bardzo dobre pieniądze (mówi się nawet, że zbliżone do miliona euro), ale wyraźnie zastrzegli, że w przestrzeni publicznej Polak powinien korzystać wyłącznie z ich sprzętu. Jeśli więc rozmowa przez telefon czy zdjęcie z aparatu, to tylko tego, z którym kapitan kadry podpisał umowę.
Który garnitur? To zależy gdzie i z kim
Ciekawa jest też kwestia… garniturów Lewego. Nasz najlepszy piłkarz ma ich pełną szafę, ale nie jest tak, że staje przed nią każdego ranka i wyjmuje ten, na który ma akurat ochotę. Interesujące jest to, że tak naprawdę Lewy jest związany z dwoma, w jakimś sensie, konkurencyjnymi markami. Bayern ma w tym zakresie umowę z Hugo Bossem i ostatnio pokazał nawet kampanię reklamową, w której Polak był pierwszoplanową postacią. Wygląda to więc tak, że przemieszczając się służbowo z Bayernem Lewy ma obowiązek noszenia Hugo Bossa, ale jako reprezentant Polski tylko Vistula. Bo to właśnie ta firma ma umowę reklamową z kadrą i to w jej garniturach przemieszczają się piłkarze Adama Nawałki. A Lewy dodatkowo podpisał indywidualny kontrakt z Vistulą, w pewnym sensie właśnie dzięki temu, że kadra przetarła tu szlak. Obie firmy nie zamierzają jednak konkurować ze sobą używając swojego klienta. Hugo Boos nie planuje kampanii reklamowych z Lewym w Polsce, więc tak naprawdę współpraca z tymi dwiema firmami się u kapitana kadry nie „gryzie”.
10 milionów złotych na osłodę
Wspomniane wyżej ograniczenia nie są oczywiście czymś, co „zatruwa” życie Lewandowskiemu. A nagroda za pewnego rodzaju obostrzenia jest gigantyczna. Choć najwięcej pieniędzy Lewy podnosi z boiska (jego kontrakt z Bayernem daje mu około 20 mln euro rocznie), to na reklamach też sporo zarabia. Oczywiście, te kwoty w danym roku się różnią, ale oscylują wokół 10 milionów złotych za 12 miesięcy. „Lewy”, o czym już wspominałem, ma bardzo konkretny cennik, nie schodząc poniżej miliona złotych za kampanię. Choć zdarzało mu się inkasować o wiele więcej…