- Podniosłem go i ugryzłem dwa razy, a resztę odrzuciłem - opowiadał o zabawnym zdarzeniu Frączczak. - Za bardzo nie mogłem przełknąć, bo z wysiłku miałem sucho w ustach. Dopiero po strzeleniu karnego napiłem się wody.
Decyzję o "jedenastce" sędzia podjął po konsultacji z asystentem. Piłkarze i kibice Lechii gwałtownie protestowali, ale powtórki telewizyjne wykazały, że arbiter miał rację.
- Maloca trafił kolanem w moją lewą nogę. Tak mocno, że miałem kłopoty z bieganiem jeszcze po przerwie - wyjaśnił faulowany Frączczak.
Podyktowania karnego nie mógł przeboleć trener Lechii Piotr Nowak.
- Sędzia główny nie może konsultować się z liniowym, czy był karny. Albo gwizdniesz od razu, albo nie gwizdniesz, szczególnie w takim momencie meczu - powiedział Nowak.
Tyle że przepisy wyraźnie mówią, że arbiter główny ma prawo konsultować decyzję z asystentem.
- Straciliśmy dwa punkty, a powinnismy rozstrzygnąć ten mecz jeszcze przed feralnym karnym - dodał Nowak.
Tu trzeba przyznać mu rację, bo w pierwszej połowie druga linia gospodarzy wspomagana przez Jakuba Wawrzyniaka zdominowała środek pola i stworzyła kilka świetnych sytuacji. Strzał Milosa Krasicia z kilku metrów insynktownie odbił Dawid Kudła, a Marco Paixao trafił w słupek.
Po przerwie Pogoń zagrała znacznie lepiej. Zestawiona eksperymentalnie - z powodu braku Jarosława Fojuta - linia obrony nie popełniała już prostych błędów. Natomiast gospodarze wraz z ubytkiem sił zaczęli razić niedokładnością. Najlepszą okazję miała Pogoń w 70. minucie, gdy po podaniu Frączczaka sam przed bramkarzem Lechii znalazł się Bułgar Spas Delew, ale minimalnie chybił. Dla Pogoni był to już szósty z rzędu ligowy mecz bez porażki.